ZAKOPANE PO SEZONIE

Żar lał się z nieba. Było to w czerwcową sobotę. Nawet wysoko w górach, nad Czarnym Stawem Gąsienicowym, słońce paliło niemiłosiernie. Zjeżdżałem na rowerze Doliną Suchej Wody i gdzie tylko mogłem, szukałem cienia. Wszędzie były tłumy ludzi. Na szlakach, parkingach, drogach i chodnikach. Byłem w trakcie mojej górskiej przygody i kolejno skreślałem z listy miejsca, które planowałem odwiedzić. W Tatrach nie zostało już nic do zobaczenia, ale na liście widniała jedna pozycja – Muzeum Tatrzańskie im. dr. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem.

Z Brzezin, a dokładniej z parkingu przy wylocie Doliny Suchej Wody, pojechałem na rowerze do centrum miasta. Krupówki pękały w szwach. Było już południe, więc zapachy belgijskich frytek, waty cukrowej i grillowanych serków góralskich udających oscypki zdążyły się już wymieszać. Gwar i ścisk. Chwilę pokluczyłem bocznymi uliczkami i nagle poczułem, że jestem w innym świecie. Dookoła było pusto. Przed oczami miałem Gmach Główny Muzeum Tatrzańskiego. Przekroczyłem próg i… wpadłem w zachwyt.

Nie byłoby mojej listopadowej wycieczki do Zakopanego, gdyby nie te wydarzenia z czerwca. Zobaczyłem wtedy jedynie ułamek tego, co skrywa się w Muzeum Tatrzańskim. I wcale nie chodzi o to, że niedokładnie zwiedzałem wystawę w Gmachu Głównym przy ul. Krupówki 10. Tak, dokładnie chodzi o te Krupówki, po których spaceruje biały miś i w sezonie wakacyjnym od świtu do nocy trwa jeden wielki festyn. Wystarczy jednak wyjść z tej rzeki ludzi, żeby odkryć inny świat. A co z tym ułamkiem całości?

Muzeum Tatrzańskie to jedno z najstarszych i największych muzeów regionalnych w Polsce. Posiada aż dziesięć filii i jeden oddział. Część znajduje się na terenie miasta. Resztę można odwiedzić w Czarnej Górze, Łopusznej, Chochołowie i Jurgowie. W marcu 2024 roku został otwarty oddział Muzeum Palace, w którym przedstawiono wydarzenia z czasów II wojny światowej na Podtatrzu.

Mnogość miejsc do zobaczenia wymaga odpowiedniej taktyki. Stąd wybór padł na listopad. Dni są krótkie, warunki na szlakach kiepskie, więc zamiast w góry poszedłem do muzeów. I to był strzał w dziesiątkę!

Listopad w Zakopanem

Zanim napiszę parę słów o miejscach, które odwiedziłem, chcę jeszcze globalnie spojrzeć na stolicę Tatr w wydaniu listopadowym. Zakopane jest w tym okresie zupełnie inne niż w sezonie. Bardziej senne, momentami ciche i niemrawe. Nie jest tak, że wcale nie ma turystów. Są, i jest ich całkiem sporo, ale wydaje się, że miasto, które przyzwyczajone jest do tysiąckrotnie większego tłumu, w pewien magiczny sposób ich rozcieńcza. Bo niby są, a jakby ich nie było.
Zaszła też dość istotna zmiana, szczególnie widoczna w gastronomii. Nie widzi się restauracji świecących pustkami, bo wiele miejsc w listopadzie (a jak wynika z kartek na drzwiach również i w grudniu) jest nieczynnych. Niby remonty, niby przerwy techniczne. Wydaje się jednak, że jest to efekt kalkulacji i oceny opłacalności. Odpada więc sporo konkurencji i ci, którzy mają otwarte lokale, nie narzekają na brak ruchu. Trzeba też wspomnieć, że dużą grupę stanowią turyści z Bliskiego Wschodu. Oni są pod Tatrami przez cały rok, ale latem bardziej giną w tłumie.
Kiedy spacerowałem po ulicach Zakopanego, czułem, że miasto bierze głęboki oddech. Odpoczywa i nabiera sił. Zbliżała się zima. Wiele szyldów z wypożyczalni rowerów zmieniło się w wypożyczalnie nart. Miejsce okularów słonecznych na straganach zajęły czapki uszatki. Miasto przepoczwarzało się na wersję „winter”. W listopadzie wygląda trochę jak w kokonie, ale tuż przed Bożym Narodzeniem wyłoni się z niego piękny motyl. Świecący i migający.
Myślę, że do Zakopanego w listopadzie warto przyjechać chociażby po to, żeby zobaczyć to miasto w stanie przejściowym. Miejsca, przez które normalnie nie można się przedrzeć, są puste. Tam, gdzie latem nie da rady zaparkować, teraz hula wiatr. To tworzy dziwne wrażenie. Kilka razy pytałem przechodzących ludzi, czy w tym miejscu można parkować, bo było tak dziwnie pusto, jakby obowiązywał jakiś niewidzialny zakaz. Samotna, pokaźnych rozmiarów Mazda CX-80 była niecodziennym widokiem na pustym parkingu przy ulicy w samym sercu miasta.
Co robić w Zakopanem w listopadzie? Nie miałem wątpliwości i wybrałem się na muzealny tour. Nie wszystkie obiekty były dostępne, ponieważ w niektórych prowadzone są prace remontowe. Jednak jest ich na tyle dużo, że każdego dnia miałem sporo do obejrzenia. A inne opcje niż muzea? Tu lista, moim zdaniem, nie jest długa. Można przejść Drogą pod Reglami, pojeździć po ciekawych punktach widokowych w okolicy czy po prostu pospacerować po mniej znanych zakamarkach miasta, gdzie jest sporo ciekawej architektury drewnianej.

Muzealny zachwyt

Gmach Główny Muzeum Tatrzańskiego to cenny przykład architektury w stylu zakopiańskim. Wygląd jego elewacji szkicował Stanisław Witkiewicz, a za część projektu technicznego odpowiadał Franciszek Mączyński. Do użytku oddano go w 1922 roku. W jego wnętrzach została umieszczona wystawa stała poświęcona historii, kulturze, przyrodzie Zakopanego oraz Tatr i Podhala. Motywem przewodnim są spotkania rozumiane w szerokiej perspektywie – zarówno tej dosłownej, jak i poetyckiej. Spotkania człowieka z górami to przecież od lat motyw natchnienia dla wielu poetów. Nie każdy swój zachwyt wyraża w formie wiersza, ale Tatry już niejednemu turyście odebrały mowę z zachwytu.
Pierwsza część wystawy umieszczona na parterze poświęcona jest historii, kulturze i architekturze regionu. Na pierwszym piętrze króluje część przyrodnicza. Wystawa angażuje i wciąga. Pomagają w tym liczne multimedia i stanowiska interaktywne.

Muzeum Stylu Zakopiańskiego w willi Koliba zachwyca już z daleka. Przechodzi się do niego przez drewniany most i kiedy budynek pokazuje się w całej okazałości, robi ogromne wrażenie. Jest to pierwszy dom wybudowany w stylu zakopiańskim. Zaprojektował go Stanisław Witkiewicz dla Zygmunta Gnatowskiego. Budowa trwała w latach 1892-1893. Na przestrzeni kolejnych lat w pierwotnym założeniu dokonano różnych zmian i zniszczeń. Dopiero w latach 80. XX wieku obiekt trafił w ręce Muzeum Tatrzańskiego i został wyremontowany. Odtworzono w nim klimat z czasów pierwszych właścicieli. Wnętrze Koliby, pełne detali, ornamentów i drewnianych przedmiotów, urzeka równie mocno co wygląd zewnętrzny.

Chałupa Gąsieniców Sobczaków podobnie jak willa Koliba znajduje się przy ul. Kościeliskiej w Zakopanem. Ta niepozorna budowla skrywa w swoim wnętrzu wyjątkową wystawę. Rozlokowano ją w dwóch izbach: czarnej, w której toczyło życie codzienne góralskiej rodziny, oraz białej, która pełniła funkcję salonu. Sama chałupa to prawdziwy unikat i jeden z najważniejszych zabytków budownictwa ludowego w stolicy Tatr. Najstarsza część domu została wybudowana około 1830 roku, a obecny wygląd to efekt przebudowy z końca XIX wieku.

Willę Oksza, perłę architektury w stylu zakopiańskim, zaprojektował Stanisław Witkiewicz dla Bronisławy i Wincentego Korwin-Kossakowskich. Budynek wzniesiono w latach 1896-1896. Obecnie mieści się w niej Galeria Sztuki XX wieku. Wystawa stała „Artyści i sztuka w Zakopanem” to niezwykły zbiór prac artystek i artystów takich jak Zofia Stryjeńska, Rafał Malczewski i Leon Wyczółkowski. Specjalną przestrzeń poświęcono na Salę Witkacego. Przechodząc między poszczególnymi dziełami sztuki, trudno nie zwrócić uwagi na oryginalne wnętrze, które potęguje doznania estetyczne w trakcie podziwiania rzeźb czy obrazów.

Galeria Władysława Hasiora to miejsce, w którym nie warto się spieszyć. Ba! Nawet nie powinno się spieszyć, bo sztuka, z którą przychodzi się tam zmierzyć, wymaga czasu. Są to sławne sztandary Hasiora, kompozycje przestrzenne czy rzeźby, do których wykonania użył najróżniejszych przedmiotów życia codziennego. Wkomponowane w sztukę otrzymały nowe znaczenie. W dziełach artysty jest pełno metafor, dowcipu, a wiele tytułów prac skłania do refleksji i wymaga od widza zaangażowania w odkrywaniu niejasnego na pierwszy rzut oka przekazu. Budynek galerii jest ciekawy sam w sobie, ponieważ jest to dawna leżakownia sanatorium Warszawianka, którą wybudowano w 1935 roku. W 1984 roku przeniesiono do niej dzieła Hasiora z jego niewielkiej pracowni i otwarto galerię autorską, w której do dzisiaj można podziwiać tę niesamowitą sztukę.

Muzeum Kornela Makuszyńskiego mieści się w willi Opolanka, w której początkowo rodzina pisarza spędzała wakacje i ferie, a po II wojnie światowej osiedliła się na stałe. Wystawa prezentuje życie i dorobek autora przygód o słynnym Koziołku Matołku. Nowoczesne formy przekazu połączono z rekonstrukcją wyglądu dawnego mieszkania Makuszyńskich. Kolejna część wystawy, „Literackie Zakopane”, ukazuje szerszy kontekst twórczości pisarza.

Muzeum Palace w niezwykle przejmujący sposób odkrywa mało znane karty historii Podhala z okresu II wojny światowej. Palace nazywane jest „Katownią Podhala”. Gestapo w budynku pensjonatu urządziło swoją siedzibę, która dla wielu Żydów była pierwszym przystankiem na drodze do obozów zagłady. Przechodząc przez kolejne pomieszczenia, uderza ich autentyczność przekazu, która potrafi wywołać dreszcz na plecach. Przez wiele lat po 1945 roku budynek pełnił różne funkcje (m.in. szkoła, hotel). Świadomość tego, że ściany Palace były świadkiem licznych okrucieństw, mordów i ludzkich dramatów, czyni z tej przestrzeni niezwykłe miejsce pamięci.

Poza miastem

Nie zliczę, ile razy pokonywałem stromy podjazd na Litwinkę (nazywana również Czarną Górą). Kiedy zobaczyłem, że jedna z filii Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem znajduje się u jej podnóża, to nie mogłem odmówić sobie przyjemności pojechania w to urokliwe miejsce. Tym razem nie tylko dla górskich panoram, ale również dla Zagrody Korkoszów. W tej malowniczej spiskiej wsi zachował się oryginalny układ przestrzenny dawnej zagrody, która funkcjonowała od końca XIX wieku do lat 30. XX wieku. Początkowo składała się z chałupy i stajni, a następnie została powiększona o kolejne budynki gospodarcze (kamienna stajnia i wozownia). Wystawy prezentują dawny wygląd pomieszczeń – sieni, kuchni, wielkiej izby, letniej izby czy pańskiej izby. W jednym z budynków gospodarczych zaprezentowano, jak wyglądała obróbka lnu.

Niestety, Zagroda Korkoszów to była jedyna filia, do której zdołałem dojechać. Ze względu na remont drogi i utrudniony dojazd nie zdążyłem dotrzeć na czas do Zagrody Sołtysów w Jurgowie. Zagrody Bafiów w Chochołowie również nie odwiedziłem, ponieważ jest zamknięta z powodu remontu. Nie odjechałem też tak daleko, żeby zajrzeć do Dworu w Łopusznej. To mnie jednak zbytnio nie martwi, bo z przyjemnością wrócę w te miejsca w czasie kolejnej podróży.
Stawiając kropkę w temacie „Zakopane w listopadzie”, chcę wspomnieć jeszcze o dwóch bardzo ciekawych muzeach biograficznych: Muzeum Karola Szymanowskiego w willi Atma oraz Muzeum Jana Kasprowicza na Harendzie. W pierwszym z nich byłem kilka miesięcy temu w wiosennej aurze. Na Harendę zajrzałem przejazdem, ponieważ jest to dzielnica położona na wjeździe do Zakopanego od strony Nowego Targu. Spotkanie z muzyką Szymanowskiego i poezją Kasprowicza to z pewnością ciekawe dopełnienie dla muzealnych przeżyć u podnóża Tatr.

Podróż z widokiem

Czas mojej listopadowej podróży dzieliłem między muzea i punkty widokowe. Najdłużej krążyłem pośród przepastnych pól nad wsią Ciche. Jeździłem tam szutrowymi drogami, na których Mazda CX-80 z napędem 4×4 czuła się jak ryba w wodzie. Ciekawe jest to, że nawet niewielka odległość potrafi bardzo zmienić widok. Przy krótkich dniach każda chwila na świeżym powietrzu w promieniach słonecznych była na wagę złota. Uciekałem więc w te cudne przestrzenie i podziwiałem majestat gór.