JAK ZWIEDZAĆ BIESZCZADY?

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie głęboka refleksja po dwóch tygodniach spędzonych w Bieszczadach. Tym razem pojechałem w ten zakątek Karpat w ściśle określonym celu. Moim zadaniem było zaktualizowanie informacji i sfotografowanie 100 najważniejszych atrakcji turystycznych na tym terenie i w najbliższych okolicach. Uzupełniałem materiały do mojego przewodnika, który jesienią 2023 roku trafi do księgarń w całej Polsce. Gdyby ktoś się zastanawiał, skąd wziąłem tak zawrotną liczbę atrakcji, to spieszę z wyjaśnieniem, że w tej setce znalazły się miejsca znane, do których można dojechać samochodem, ale również mniej znane lub nieznane, ukryte poza utartymi szlakami lub do których trzeba wędrować przez kilka godzin po górach.

Mój plan się udał, bo w niecałe 11 dni odwiedziłem wszystkie miejsca z listy. Czego zatem dotyczyła moja refleksja? W Bieszczady jeżdżę od dobrych 15 lat. Nigdy jednak nie miałem tego szczęścia, żeby w czasie jednego wyjazdu zobaczyć je w całej rozciągłości. To właśnie dzięki temu, że przez dwa tygodnie przesiąknąłem Bieszczadami na wskroś, mogę teraz podzielić się moimi spostrzeżeniami, jak je zwiedzać.

Podstawowy błąd

Kiedy pierwszy raz wybrałem się w Bieszczady, zachłysnąłem się dziką przyrodą. Przez kilka lat jeździłem tam właśnie po to, żeby wędrować po połoninach, podziwiać piękną buczynę w lasach i wędrować wzdłuż Sanu. Dopiero w 2017 roku pierwszy raz trafiłem do prywatnego Muzeum Historii Bieszczad w Czarnej Górnej. Spotkałem tam Rafała i LeAnn, którzy otworzyli przede mną zupełnie nowy rozdział. Od lat zbierają pamiątki po dawnych mieszkańcach tych terenów. W Bieszczadach przetrwało to, co nie płonie. W większości są to metalowe, szklane czy ceramiczne przedmioty życia codziennego. Każda pozostałość z drewna jest na wagę złota ze względu na ogień, który strawił zabudowania na tych terenach. Po wysiedleńczej akcji „Wisła” z dymem puszczono całe wsie, więc trudno się dziwić, że przetrwało tak niewiele.

Podstawowym błędem, jaki popełniałem podczas wcześniejszych wizyt w Bieszczadach, był brak znajomości historii tych terenów. Po wizycie w muzeum w Czarnej Górnej urósł mój apetyt na wiedzę. Udałem się do Sanoka i tam na kilka godzin przepadłem w Muzeum Budownictwa Ludowego. Zwiedzając skansen, oczami wyobraźni przenosiłem drewniane chyże w bieszczadzkie doliny. Jak tam musiało być pięknie!

Uważam, że te dwa muzea bardzo dobrze przedstawiają tło historyczne i wzajemnie się uzupełniają, choć ich charakter jest zgoła inny. Szukając jeszcze głębiej, warto udać się do Muzeum Kultury Bojków w Myczkowie, a także do Ekomuzeum „W krainie Bojków” w Zatwarnicy. Po odwiedzeniu tych czterech miejsc już nigdy nie spojrzy się na Bieszczady tak samo.

Wiedza historyczna, którą posiadłem, sprawiła, że wyostrzył mi się wzrok. Widzę więcej detali i szukam śladów z przeszłości. Znając tło, wycieczka do ruin cerkwi w Krywem czy spacer do Dźwiniacza Górnego będzie zupełnie innym przeżyciem.

Od dwóch lat na mojej półce dumnie stoją książki wybitnego regionalisty Stanisława Krycińskiego, który o tych terenach napisał naprawdę dużo. Polecam na początek dwa tytuły: Bieszczady. Cierń w wilczej łapie i Bieszczady. Od Komańczy do Wołosatego. Odsyłam do lektury wszystkich zainteresowanych historią poszczególnych wsi i miejsc, które po kilku wiekach istnienia niemal całkowicie zniknęły z mapy.

Wniosek: Poznaj historię Bieszczadów! To całkowicie zmieni patrzenie na te góry.

Co z tą naturą?

Zamiłowanie do poznania historycznego tła nie przyćmiło jednak miłości do natury. Tutaj zrodziły się we mnie obawy, że podobnie jak w przypadku muzeów jestem ignorantem. Chcąc sprawdzić swoją wiedzę, udałem się w najbardziej odpowiednie miejsce, czyli do Muzeum Przyrodniczego Bieszczadzkiego Parku Narodowego w Ustrzykach Dolnych. Tam uznałem, że nie pozostaje mi nic innego, jak uderzyć się w piersi. Tak, sporo w Bieszczadach widziałem, ale nie potrafiłem tego ułożyć ani w chronologiczną, ani przyrodniczą całość. Zwiedzając nowoczesną wystawę poświęconą przyrodzie tego zakątka Karpat poznałem jego geologiczną przeszłość i bogactwo świata roślin i zwierząt.

Nie poprzestałem na tym i udałem się do Mucznego, gdzie w Centrum Promocji Leśnictwa znajduje się wystawa poświęcona bieszczadzkim lasom (nie tylko tym objętym ochroną parku narodowego). Kropką nad i była wizyta w Muzeum Przyrodniczo-Myśliwskim „Knieja” w Nowosiółkach. Tam zobaczyłem, moim zdaniem, jedną z najlepszych w Polsce wystaw wypchanych zwierząt leśnych. Eksponaty są przygotowane w taki sposób, że zatrzymani w ruchu mieszkańcy lasu wyglądają jak żywi.

Wniosek: Poznaj w teorii to, co widzisz na żywo! Wyjście na górski szlak już nigdy nie będzie takie jak dawniej.

Historia i natura

Kluczem do zrozumienia fenomenu Bieszczadów jest poznanie ich historii i natury. Wraz z tym kończy się poruszanie po omacku. Świadomie podejmuje się decyzje, gdzie i dlaczego warto się wybrać. Do wyjścia na szlak zaczyna kusić ciekawość. U mnie objawiło się to tym, że potrafię przez długie godziny wędrować po pustkowiach tylko po to, żeby na końcu zobaczyć niewielki krzyż czy pozostałości fundamentów dawnej cerkwi. Szukam tam świata, który znam z książek, i zapewniam, że jest to niezwykła przygoda i swego rodzaju gra terenowa, w której odnajduje się pozostałości po dawnych mieszkańcach tych terenów.

Szersze spojrzenie na Bieszczady przekonało mnie również do tego, żeby wyjść ze strefy komfortu i opuścić znane mi dobrze szlaki na terenie parku narodowego. Zacząłem poznawać dzikie Bieszczady w okolicach Cisnej, Baligrodu czy Polany. Zobaczyłem dzięki temu wiele nowych zakątków, w których zakochałem się od pierwszego wejrzenia: Okrąglik, Jasło, Korbania, Rosolin – to tylko niektóre z miejsc, które mnie zauroczyły.

Moje Bieszczady

Do dziś urzeka nas przebój Moje Bieszczady zespołu KSU. Słyszy się go co rusz w Wetlinie, Ustrzykach Górnych czy Cisnej. Uważam, że każdy ma swoje Bieszczady i to jest w tych górach najpiękniejsze. Moje Bieszczady to przez lata były głównie połoniny: Caryńska, Bukowe Berdo… Teraz więcej czasu spędzam na poszukiwaniu śladów dawnych wsi. Tropię nikłe informacje o niecodziennych wydarzeniach. Szukam retort, pytam o węglarzy i rozmawiam z zakapiorami. Nadal uwielbiam wędrować wśród szumiących traw. Przekonałem się jednak, że Bieszczady to coś więcej niż tylko to, co widać na pierwszy rzut oka.

Jak zwiedzać Bieszczady?

Najprostszą odpowiedzią jest: ze świadomością! Świadomością historii i wyjątkowości bieszczadzkiej przyrody. Poznanie ich otwiera oczy na to, co wyjątkowe. Nie mamy przecież w Polsce miejsca, poza sąsiednim Beskidem Niskim, z którego na skutek urzędniczych decyzji i działań wojska z mapy zniknęło kilkadziesiąt wsi z wielowiekowymi tradycjami. Ze świecą można też szukać tak dzikich miejsc jak w Bieszczadach. Wystarczy dojechać do Tarnawy Niżnej czy Duszatyna, żeby już po paru krokach nasłuchiwać, czy szmer w lesie to nie jest przypadkiem zbliżający się niedźwiedź. Nigdzie indziej w Polsce nie mam w sobie tylu obaw przed wejściem do lasu. Tylko w Bieszczadach, wędrując poza parkiem narodowym, co kilka minut używam sportowego gwizdka, żeby dać znać wszystkim mieszkańcom lasu, że tam jestem.

Jak zwiedzać Bieszczady? Najlepiej z otwartym sercem!