Jesteś tutaj:

JAK ZWIEDZAĆ MIASTA, BY SIĘ NIE ZAWIEŚĆ?

Zwykle uciekamy z miasta, żeby odpocząć. Co jednak w przypadku kiedy to właśnie ono jest naszym celem? Czy miejska dżungla musi być męcząca? Oczywiście, że nie. Wystarczy odpowiednie nastawienie! Omijanie miast w trakcie podróżowania bywa niemożliwe. Czasami wręcz warto wybrać się do niektórych, żeby zobaczyć coś ciekawego i niespotykanego. Miasta nie można się bać. Odwołując się do moich doświadczeń z planowania zwiedzania zatłoczonej i skomplikowanej komunikacyjnie Pragi, spisałem kilka porad, dzięki którym wielkomiejski spacer stanie się świetnym przeżyciem. Podpowiedzą, jak przygotować wyprawę do miasta z całą masą atrakcji turystycznych. Z tego schematu możecie skorzystać podczas przygotowań wycieczki do każdej innej metropolii – i w Polsce, i za granicą.

Jak dojadę?

Kiedy celem mojej podróży jest las, często daję się ponieść fantazji. Nie muszę się martwić, gdzie zaparkuję i o której godzinie dotrę na miejsce. Planując podróż do Pragi, na samym początku znalazłem parking. Po latach doświadczeń zawsze wybieram te najbliżej centrum. Zazwyczaj są drogie, ale ich zaletą jest to, że nie tracę czasu – dodatkowe kilka minut w aucie i dopłata do wyższej stawki parkingowej zazwyczaj bardziej się opłacają. Zawsze szukam dwóch czy trzech parkingów, bo może się zdarzyć, że któryś będzie zamknięty albo zapełniony. W domu przed komputerem znalezienie ich na mapie zajmuje kilka sekund, w stresie i przy akompaniamencie klaksonów na ulicy – trwa wieczność. Kiedy już wiem, gdzie prawdopodobnie zaparkuję, badam drogę dojazdu. Sprawdzam, w jakich godzinach są tam największe korki (w Mapach Google możecie wybrać dzień i godzinę planowanego przejazdu, a system obliczy orientacyjny czas potrzebny na podróż). Po takim rozeznaniu parkowanie mnie już nie stresuje. Pora na kolejny punkt!

Co zobaczę?

Podstawowe pytanie, na które odpowiedź koniecznie trzeba poznać wcześniej. Tak zwany miejski spontan kusi, ale niestety często kończy się bólem nóg i rozczarowaniem. Moje doświadczenia podpowiadają, że świetnie sprawdza się przygotowany wcześniej plan. Nie musi być ambitny ani napięty. W zupełności wystarczy lista miejsc, które ma się ochotę zobaczyć – najlepiej sporządzona według własnych upodobań, a nie tego, co popularne. Kiedy już dokonam wyboru, zaznaczam wszystko na mapie, by sprawdzić, czy lokalizacja znalezionego parkingu jest właściwa. Czasami muszę ją zmienić i to najwłaściwszy moment na to, by uniknąć niespodzianki na trasie. Kiedy wszystko wydaje się rozsądnie rozplanowane, szacuję, ile czasu zajmie mi taka eskapada. Mogę skorzystać z komunikacji miejskiej bądź taksówki, na przykład kiedy okaże się, że od auta do najbardziej oddalonego punktu dzieli mnie kilka kilometrów, a wszystkie inne miejsca znajdują się przy drodze powrotnej.

Praktyczna teoria

Po sprawdzeniu dostępnych środków komunikacji w danym mieście czas na zdobycie informacji od innych osób. W sieci wielu podróżników zamieszcza opinie i relacje, które bywają inspiracją lub przestrogą. To, że lepiej nie korzystać z zatłoczonego metra w czasie popołudniowego szczytu, wiedzą wszyscy, ale na niektóre rzeczy trudno wpaść drogą dedukcji. Doświadczenia innych są nieocenione – dowiesz się, czy zapłacisz w danym miejscu kartą, w jakich językach się porozumiesz lub poczytasz o ewentualnych niebezpieczeństwach, jakie mogą czyhać na turystów.

Co zjem?

Wybierając konkretny kraj, region czy miasto, zawsze staram się dowiedzieć o nim jak najwięcej. W kulinariach często kryje się wiedza o danej kulturze, której nie wyniesiesz z muzeum ani nie odczytasz z najpiękniejszej panoramy miasta. W domowym zaciszu przeprowadzam research i wypisuję sobie lokalne specjały, których będę chciał spróbować. Zapisuję ich oryginalne nazwy, bo czasami w małych knajpkach trudno porozumieć się po angielsku. Nawet w Polsce niektóre potrawy mają swoje regionalne nazwy i najlepiej poznać je wcześniej, żeby uniknąć rozczarowania. Wiedząc, na co mam ochotę, mogę znaleźć w internecie dobrą restaurację, poznać opinie innych gości i dokonać właściwego wyboru. Lokalizację dopasowuję do planu, więc w porze obiadu nie muszę tracić czasu na bezowocne poszukiwania.

Kiedy (nie) jechać?

Ułożony plan podróży pozostanie aktualny przez dłuższy czas – jeszcze tylko czeka nas wybór daty wyjazdu. Oczywiście najlepiej będzie unikać weekendów, szczególnie tych dłuższych, i wszelkiego rodzaju dni wolnych od pracy. Są to niestety okresy, które jak magnes przyciągają tłumy turystów. Jeśli nic nie zmusza mnie do wyjazdu w konkretnym terminie, szukam dogodnego momentu poza sezonem. W ostatnich latach na samym początku listopada zwiedziłem dwa najbardziej zatłoczone miasta w Europie – Pragę i Wenecję. Uwzględniłem krótki dzień, gorszą pogodę i inne minusy tej pory roku. Jednak spokój, jaki mi towarzyszył, był wart wszelkich poświęceń. Odbiór tych miast był zupełnie inny niż w szczycie sezonu turystycznego. Wybierając datę, warto iść pod prąd.

Idealne miasto?

Nie ma idealnego miasta. Nie ma idealnego (a tym bardziej jednego) sposobu na zwiedzanie miasta. Można jedynie uszyć sobie podróż na miarę. Kilka godzin spędzonych przed komputerem zapewni satysfakcję z wyprawy. Jesteśmy różni, dlatego nie warto korzystać z gotowych ofert ani cudzych poleceń. Na przykład mnie fascynują rozmowy z taksówkarzami, więc planuję wypady tak, żeby choć raz mieć do tego okazję. Czy spodoba się to innym? Pewnie nie. Ja z kolei nie dotrę na wieżę widokową nad miastem, gdzie idą wszyscy, ani nie wypiję kawy w miejscu, które opisał cały internet. Podróż i zwiedzanie po prostu trzeba zaplanować samemu. To jedyna recepta na udany wypad, a ewentualny żal można mieć tylko do siebie. Za to dzięki takiej nauce każda kolejna eskapada sprawi więcej frajdy.