PIĘĆ WAŻNYCH RZECZY ZIMĄ W GÓRACH
Zimowa wycieczka w góry wymaga planu. W tym pierwszym zdaniu kryje się klucz do sukcesu, czyli plan. Kiedy jesteśmy w ciepłym domu, łatwiej podejmować racjonalne decyzje. Można też z dystansu spojrzeć na niebezpieczeństwa, możliwości, oczekiwania i realnie ocenić szanse powodzenia.
Bazując na wieloletnich doświadczeniach w podróżowaniu i wędrowaniu zimą po górach, dzielę się pięcioma wskazówkami, które mogą okazać się przydatne na etapie planowania górskiej eskapady. Mam tu na myśli głównie wycieczki w góry, a nie górskie wyrypy czy karkołomne wspinaczki. Zakładam, że doświadczeni turyści o tym wszystkim wiedzą i tylko przytakną na moje rady, więc kieruję je do tych, którzy zimę w górach znają głównie ze zdjęć i opowieści.
Ciepło przede wszystkim
Uwaga banał: zimą w górach jest zimno. Nie pisałbym tego, gdybym nie widział wiele razy, jak bardzo źle ubranym można się wybrać w góry. Przed oczami mam obraz z kolejki na Kopę w Karkonoszach, kiedy dygotałem z zimna, będąc w profesjonalnych ubraniach na zimę, a przede mną jechał gość w dresie i adidasach z gołymi kostkami. Zimą w górach jest zimno i trzeba pamiętać o tym, że to zimno potrafi się szybko potęgować. Zazwyczaj swoje trzy grosze dorzuca do tego wiatr, który nagle z przyjemnego –2 °C, potrafi zrobić odczuwalne –12 °C.
Wychodząc zimą w góry, zawsze zakładam gorszy scenariusz i się zabezpieczam, pakując dodatkowe ubrania. Trzeba pamiętać o tym, że na podejściu robi się „gorąco”, ale na szczycie i zejściu już tak kolorowo nie jest. Planując długie górskie wycieczki w zimie, zawsze zabieram ze sobą koszulkę na przebranie. Nie ma bowiem nic gorszego niż marsz w mokrej i zimnej odzieży. Sprawdza się także ubranie się na cebulkę, czyli założenie kilku warstw, które można dowolnie wymieniać. Nieraz zdarzało mi się iść do góry w samej bluzie z polaru, a na szczycie zakładałem niesioną w plecaku kurtkę puchową.
Czapka, szalik i rękawiczki to nie wszystko. To podstawa, bez której nie powinno się wychodzić zimą w góry. Szalik może się okazać zbawienny, kiedy wieje silny wiatr, bo łatwo zrobi się z niego maskę chroniącą twarz. Można kupić również specjalną maskę, ale ja wolę rozwiązania elastyczne, bo szalik służy również jako zabezpieczenie szyi i karku przed zimnem.
Buty to temat rzeka, ale nie zapominajmy, że śnieg to przecież woda. Buty muszą więc odpowiednio zabezpieczać stopy przed zimnem i wodą. Ileż to razy na początku wędrówki jeszcze w dolinie przechodzi się przez mokry śnieg. Kiedy na tym etapie buty już przemokną, każdy kolejny krok w górę będzie gehenną, bo nijak nie da się takich butów szybko wysuszyć. Zimą obowiązkowo zakładam na buty i spodnie stuptuty. Pełnią one rolę ochraniacza przed śniegiem i zamoczeniem nogawek spodni. Dodatkowo również ocieplają nogę od kostki do kolana.
W temacie zimna: idąc do teatru, zakładamy odświętny strój. Jeśli na spektakl przyszlibyśmy w sportowym ubraniu, to ewidentnie będzie to niestosowny ubiór. Podobnie jest z górami. Turyści jednak bardzo często zapominają, że wędrówka po górach to nie to samo co spacer po Krupówkach. Zimą góry wymagają odpowiedniego ubrania. Ciepłego, które pozwoli bezpiecznie spędzić czas na łonie natury.
Razy dwa
Zima w górach rządzi się swoimi prawami. Warunki na szlaku potrafią zmieniać się w okamgnieniu, więc planując jakąkolwiek trasę, trzeba założyć dużo więcej czasu, niż kiedy nie ma śniegu. Na swoje potrzeby przyjąłem zasadę „razy dwa”. Jeśli czas podejścia to według mapy godzina, ja zakładam, że zajmie mi to dwie. Jeśli latem odpoczynek w schronisku zajmuje mi 15 min, to zimą zakładam, że będzie to 30 min. Takie podejście to swojego rodzaju pokora, której nauczyły mnie góry. Ileż to razy stawałem na początku szlaku, który okazywał się całkowicie nieprzetarty. Ileż to razy w trakcie dnia okazywało się, że wiatr utworzył zaspy i zwykły spacer przeradza się w pokonywanie śnieżnych przeszkód. Opcja „razy dwa” pozwala uniknąć rozczarowań. Trasy, które planuję, być może nie są ambitne i mógłbym zrobić danego dnia dłuższy odcinek, ale wiem, że lepiej się mile zaskoczyć nadmiarem czasu, niż przeżywać stres w związku z jego brakiem.
Uwaga ślisko!
Liczne komunikaty GOPR-u i TOPR-u przyniosły pożądany skutek. Ludzie zaczęli chodzić po górach w miniraczkach, nakładkach antypoślizgowych czy rakach. Ja osobiście mam zarówno miniraczki, jak i raki. Korzystam z nich naprzemiennie. Zazwyczaj wybieram paskowe raki, bo zakładam je w momencie, kiedy naprawdę są potrzebne. Nie jest wcale tak, że tego rodzaju sprzęt przydaje się tylko w partiach wysokich, na szczytach. Schodząc ostatnio szlakiem od Wodospadu Kamieńczyka do Szklarskiej Poręby, szedłem w rakach. Droga była niemal w całości pokryta lodem i ze zgrozą patrzyłem na ludzi w kozakach i adidasach, którzy starali się pokonać ten odcinek.
Używanie sprzętu, który niweluje ryzyko poślizgnięcia, bardzo pozytywnie wpływa na bezpieczeństwo w górach. Festiwal głupoty i szaleństwa niestety odbywa się m.in. na podejściu pod Śnieżkę, gdzie nieprzygotowani turyści próbują zjeżdżać po wyślizganym szlaku. Stwarzają w ten sposób niebezpieczeństwo dla siebie, ale także dla innych, bo kiedy rozpędzona dorosła osoba wpadnie na kogoś idącego w rakach, wcale nietrudno o tragedię czy w najlepszym wypadku o uraz.
Obecny sprzęt typu miniraczki czy nakładki antypoślizgowe nie jest ani drogi, ani ciężki. Nawet jeśli okaże się, że przez cały dzień nie było konieczności zakładania go na buty, to nie jest to waga, która w znaczący sposób wpłynie na komfort wędrówki. Kiedy jednak będzie trzeba z niego skorzystać, nawet tylko na 100 m, to będzie prawdziwe wybawienie od problemu i ewentualnych urazów czy złamań.
Zimą zabieram ze sobą również kijki trekkingowe, które świetnie sprawdzają się zarówno w czasie podejścia, jak i zejścia. W wielu przypadkach pozwalają też bezpieczniej pokonać strome odcinki czy wyślizgane miejsca.
Uwaga ciemno!
Nie pisałbym o tym, że zimą w górach szybko zapada zmrok, gdybym nie widział, jak ludzie lekkomyślnie traktują godzinę wyjścia na szlak. Trudno mi zrozumieć tych, którzy w samo południe wyruszają z Karpacza na Śnieżkę. Nie wiem też, na co liczą ci, którzy idą w Dolinę Chochołowską czy nad Morskie Oko w grudniowe czy styczniowe popołudnie.
Urlop i czas wolny rządzą się swoimi prawami, bo jest to czas odpoczynku i w zupełności to rozumiem. Trzeba się wyspać, wypocząć i nie spieszyć. Trzeba wtedy jednak zrewidować swoje plany pod kątem pory roku. Zimą ciemno w górach robi się już około 16.00 (w grudniu nawet wcześniej). Zabranie ze sobą latarki czy czołówki z pewnością ułatwi wędrówkę w ciemnościach, ale rodzi się podstawowe pytanie: Jaki sens ma wycieczka, w trakcie której idzie się nocą przez las? Jest to niebezpieczne, bo w ciemnościach nie widać różnych przeszkód (choćby oblodzonych miejsc), a poza tym można się zgubić.
Nie rób tajemnic
Idziesz zimą w góry, a nie szukać skarbów, więc nie rób z tego tajemnicy. Tyczy się to zarówno osób wędrujących w pojedynkę, jak i w grupie. Wystarczy przejrzeć apele i informacje publikowane przez osoby bliskie tych, którzy zaginęli w górach. Często nie potrafią nawet określić, gdzie dana osoba planowała wędrować. To utrudnia organizację akcji ratunkowej i może okazać się śmiertelnym niebezpieczeństwem.
Nie trzeba wcale wielkiego wypadku, żeby wpaść w tarapaty. Skręcona kostka spowolni marsz, organizm się wychłodzi, zapadnie zmrok i… No właśnie, co wtedy? Jeśli zostawimy informację o tym, gdzie idziemy i kiedy planujemy wrócić, zdecydowanie ułatwi to organizację pomocy, jeśli zajdzie taka potrzeba.
W tym miejscu warto podkreślić również, że zimą bateria w telefonie na skutek chłodu rozładowuje się dużo szybciej. Po pierwsze, powinno się chronić urządzenie przed zimnem, a po drugie, warto mieć ze sobą powerbank, żeby móc doładować telefon w razie potrzeby. Jest to istotne zarówno ze względu na nas samych, jak i tych, których spotkamy na szlaku, a którzy mogą potrzebować naszej pomocy.
***
Te pięć rad napisało życie i moje własne obserwacje. Mam nadzieję, że pomogą one początkującym w bezpiecznym zaplanowaniu wycieczki.
Do plecaka obok termosu z herbatą i kanapek zapakuj pokorę. Ona przyda się zimą w górach najbardziej!
Zapisz też numer ratunkowy: +48 601 100 300 – może przydać się tobie lub innym turystom na szlaku.