UNIEŚCIE
Wiele lat temu pod lupą oglądałem pocztówki wysłane z wakacji nad Bałtykiem. Szukałem kutrów i próbowałem rozszyfrować skróty, które na nich umieszczono. W oko wpadł mi często powtarzający się trzyliterowy znak „UNI”. Bez trudu znalazłem w sieci jego rozwinięcie i już po kilku dniach jechałem w stronę Unieścia.
Kutry czy łódki można zobaczyć w różnych częściach polskiego wybrzeża. Brakuje jednak miejsc z przystanią na plaży. W Rewalu widziałem kiedyś 3 kutry. Innym razem w Dębkach na plaży – dwie małe łódki. Na skraju miasta w Międzyzdrojach też można spotkać rybaków. To jednak dla mnie za mało. W dużych portach natomiast nie ma tego szczególnego klimatu przystani. Nie widać rodzin czy osób czekających na wracających z połowu. Nie sposób zobaczyć, jak maleńki kuter rzucany przez fale próbuje przybić do brzegu.
Zaintrygowany skrótem „UNI” odnalazłem Unieście. Wielki cień Mielna przykrywa to całkiem przytulne miejsce. Przystań rybacka położona jest tak, jak sobie wymarzyłem – przy samej plaży. W wakacje musi być tu tłoczno – sklep przy sklepie i smażalnia na smażalni. Jednak po sezonie, w tygodniu jest zupełnie inaczej – cicho, spokojnie, a dookoła unosi się zapach ryb – wędzonych, świeżych… Przechadzający się tu panowie w sztormiakach to nie aktorzy, a ludzie morza. Często po ich twarzach i rękach można poznać niejeden trud, jakiego doznali na wodzie, targani przez fale. Ze skarpy rozciąga się wspaniały widok: poustawiane na plaży kutry, stare drewniane molo (w październiku było zamknięte) i ciągnące się po horyzont plaże. Jest cicho, spokojnie, a dookoła fruwają mewy.
Mimo fatalnej burzowej pogody postanowiłem spełnić swoje marzenie. Zjadłem dorsza i wypytałem dookoła, o której przypłynie jakiś kuter. Potem czekałem w deszczu na ten moment, aż w oddali na horyzoncie zobaczyłem mały punkcik. Dobrą godzinę bujał się, zanim, przebrnąwszy przez wielkie fale, dostał się do brzegu. W tym momencie właśnie pękło niebo, deszcz na chwilę ustał, a ja mogłem zrobić wymarzone zdjęcia.
W Unieściu jak na dłoni zobaczyć można życie w przystani rybackiej. Obejrzysz z bliska kutry i spotkasz ludzi pracujących na morzu. Nie są oni zbyt rozmowni. Trzeba ich bardzo ciągnąć za język, żeby dowiedzieć się, jak to jest płynąć w takim małym kutrze po tak wielkim morzu. Przy wyjeździe można kupić tu bardzo dobre świeże ryby. W pewnym sensie – kupuje się je prosto z morza!