DOLNY ŚLĄSK INACZEJ
Na hasło „Dolny Śląsk” pojawiają się od razu skojarzenia, które dotyczą głównie Karkonoszy, Kotliny Kłodzkiej i Wrocławia. Miłośnicy tych terenów dorzucą do tego jeszcze Góry Izerskie czy Dolinę Baryczy. Co jednak w przypadku, kiedy słyszymy takie nazwy jak: Przemkowski Park Krajobrazowy, Bory Dolnośląskie, Małe Organy Myśliborskie czy Wąwóz Myśliborski? Te miejsca już dużo trudniej przyporządkować do mapy. Na „Dolny Śląsk inaczej” celowo wybrałem w się w długi weekend majowy, bo tylko dzięki temu mogłem przekonać się, czy mój wybór miejsca na odpoczynek w rytmie slow jest dobry. W ten weekend jest największe natężenie ruchu turystycznego w ciągu roku, dlatego majówka stała się dla mnie papierkiem lakmusowym. Już po jednym spojrzeniu na parking z reguły wiem, czy mój wybór miejsca był słuszny. Zobaczmy, jak to było tym razem. Ruszajmy w drogę!
Trasa ma swój początek na parkingu przy Wąwozie Myśliborskim. Komunikacyjnie jest to dogodny punkt, ponieważ od zjazdu z drogi S3 dzieli go tylko 12 km. Korzystając więc z autostrady A4 i drogi ekspresowej można szybko i bezproblemowo dojechać na koniec wsi Myślibórz. Parking jest dobrze oznakowany, a za pozostawienie samochodu na cały dzień pobierana jest opłata wysokości 5 zł. Gdy dotarłem na miejsce, stało tam już kilka samochodów, ale przesadą byłoby nazwać to tłumem. Co więcej, główny nurt ludzi płynie w kierunku Wąwozu Myśliborskiego, a ja postanowiłem wybrać bardziej skomplikowaną drogę. Kiedy większość turystów podąża z parkingu żółtym szlakiem, biegnącym w głąb wąwozu, wzdłuż potoku Jawornik, ja skręciłem w przeciwnym kierunku i trzymając się szlaku żółtego i czerwonego, udałem się na wzgórze Rataj. Znajdują się tam Małe Organy Myśliborskie – piękny pomnik przyrody nieożywionej w postaci bazaltowych słupów. W nieczynnym już kamieniołomie odsłonięto część dawnego komina wulkanicznego, który natura utworzyła około 15-18 mln lat temu. Początkowo szlak prowadzi pod górę, a po dojściu do linii lasu skręca w lewo i trawersuje wzgórze. Pojawia się tam sporo ścieżek, na których można się zgubić, a sam szlak niestety nie przechodzi obok tych arcyciekawych skał. Trzeba skręcić z niego w prawo, w szeroką i dobrze widoczną leśną drogę. Po chwili dochodzi się na wypłaszczenie przed skałami. Bazaltowe słupy robią ogromne wrażenie. Ciekawy widok jest także ze szczytu, bo wtedy można zobaczyć ścianę z bliska oraz z nieco innej perspektywy niż od dołu.
Schodząc ze szczytu, chciałem przejść do wąwozu ścieżką, która biegnie górą równolegle do wąwozu, a do jego dna schodzi dopiero za Skałą Elfów. Przyznam, że w obrębie wzgórza Rataj dość mocno pobłądziłem i nie mogłem odnaleźć tej ścieżki. Korzystając ze zdjęcia mapy, które zrobiłem na parkingu, wytyczyłem sobie kierunek i jedną z leśnych dróg doszedłem na skraj rozległego wybiegu dla koni. Okazało się, że nikła, prawie niewidoczna, ścieżka biegnie wzdłuż ogrodzenia i dopiero po jakimś czasie skręca w las. Oczywiście nie spotkałem tam żywego ducha, co bardzo mnie zdziwiło, ponieważ ta ścieżka wygląda niczym rodem wyjęta z tolkienowskich powieści. Biegnie wśród starych dębów, przyklejona jest do szczytu stromo opadającego zbocza wąwozu. W pewnym momencie przechodzi przez dębowy gaj i bardzo ostro schodzi w dół, aż do dna doliny, aby po chwili ponownie wznieść się na szczyt zbocza, gdzie znajduje się Skała Elfów. Było to pierwsze miejsce, gdzie spotkałem turystów. Z tego punktu widokowego wyraźna ścieżka prowadzi w dół, gdzie spotyka się z głównym szlakiem prowadzącym do Wąwozu Myśliborskiego. Należy skręcić w lewo i podążać za znakami ścieżki dydaktycznej, która prowadzi przez najciekawsze punkty wąwozu i dalej na parking. Ta wycieczka zajęła mi łącznie około 3 godziny.
Kiedy wróciłem do samochodu, właśnie dochodziło południe. Samochodów było już całkiem sporo, ale nadal bez problemu można było znaleźć miejsce. Przez Jawor dojechałem drogą S3 do autostrady A4 i udałem się w stronę Zgorzelca. Na zjeździe LSSE Obszar Krzywa opuściłem autostradę i pojechałem na północ do wsi Gromadka. W plątaninie dróg dzięki nawigacji dojechałem do Borówki, na końcu której znajduje się parking leśny. Z tego miejsca wyruszyłem na kolejny spacer, tym razem do Rezerwatu Przyrody „Torfowisko Borówki”. Końcowy odcinek leśnej drogi do parkingu biegnie piękną aleją dębową. Na miejscu okazało się, że jestem jedynym odwiedzającym, a w czasie godzinnej wędrówki spotkałem tylko parę rowerzystów. Trasa z parkingu początkowo biegnie wyraźną leśną drogą, a od skrętu do wieży widokowej przy stawach, które powstały w miejscu dawnego wydobycia torfu, zmienia swój charakter na dziką i zarośniętą ścieżkę. Spacerując, można podziwiać typowy bór bagienny oraz rzadkie okazy roślin, m.in. rosiczkę pośrednią czy wełniankę pochowowatą.
Nigdy wcześniej nie byłem w Borach Dolnośląskich i podczas tej pierwszej wizyty wpadłem w ogromny zachwyt nad tym miejscem. Miejscami czułem się tam jak w prastarej puszczy. Kilka razy drogę przebiegły mi jelenie. A ta cisza dookoła, którą przerywa jedynie szum drzew i śpiew ptaków, jest po prostu boska. Na mojej mapie miałem zaznaczone jeszcze jedno miejsce w Przemkowskim Parku Krajobrazowym. Z lekkim niedowierzaniem czytałem o ogromnej wydmie śródlądowej, która przed laty znajdowała się na terenie radzieckiego poligonu. Wróciłem więc tą samą drogą do Gromadki i pojechałem do Chocianowa, a następnie drogą nr 328 do Wilkocina. Tam skręciłem w lewo i zatrzymałem się na końcu drogi tuż przed zakazem wjazdu do lasu. Pozostały odcinek do wydmy, około kilometr, trzeba pokonać pieszo. Czy warto?
Oj tak! Nie widziałem jeszcze nigdy odsłoniętego systemu korzeniowego sosny, która rośnie na szczycie jednej z wydm. Wiatr odsłonił korzenie, które rosną nie tylko w dół, ale również na boki. Obszar wkoło drzewa, który zajmują korzenie, jest imponujący, a trzeba pamiętać, że jest to tylko jedno drzewo! Oczami wyobraźni zobaczyłem cały sosnowy las z odsłoniętymi korzeniami, który byłby z pewnością niezwykłym widokiem. Na wydmach poza mną było jeszcze kilku turystów, ale przestrzeń jest na tyle duża, że wcale nie odczuwałem ich obecności.
Po obejrzeniu wydm początkowo chciałem odnaleźć w lesie bunkry, które po opuszczeniu przez wojsko stały się miejscem zimowania nietoperzy. Skusił mnie jednak piękny sosnowy las i poszedłem w przeciwnym kierunku, trzymając się pasa wydm. Dzięki temu mogłem jeszcze dłużej podziwiać piękno Borów Dolnośląskich.
W tym miejscu trasa dobiega końca. Jest to miejsce o dużym potencjale, ponieważ można udać się jeszcze dalej na północ w okolice Przemkowa lub pojechać do Legnicy po dawkę architektury na koniec dnia. Ta trasa jest zdecydowanie propozycją dla koneserów Dolnego Śląska, którzy lubią poznawać nieoczywiste miejsca. To zupełnie inny Dolny Śląsk niż ten znany i tłumnie odwiedzany w okolicach Karpacza, Kudowy Zdroju czy Wrocławia. Tu cieszą małe rzeczy. I cisza. To ona jest najpiękniejsza!