LAS LASÓW, CZYLI PUSZCZA NOTECKA

Długość trasy: 126 km
Orientacyjny czas trwania: 1 dzień

Wszystko ma swój początek, ale mam wrażenie, że Puszcza Notecka wymyka się wszelkim ramom i granicom. W wielu źródłach szukałem jej ściśle wytyczonych granic. Okazało się to stratą czasu. Ten, jeden z największych kompleksów leśnych w Polsce niejednokrotnie udowodnił mi, że jest wyjątkowy. Nie tylko pod względem w trudności określenia obszaru, ale również niecodziennym poczuciem bycia pośrodku niczego. Na dodatek bez zasięgu sieci komórkowej. Nim podniosą się uczone głosy z narysowaną granicą Puszczy spieszę z wyjaśnieniem, że szukałem jej granic tylko po to, żeby wiedzieć jak daleko mogę zapuścić się w leśną gęstwinę nim zmienię region i województwo. Skupiłem się głównie na części puszczy położonej nad Wartą i Notecią.

Przygodę i zarazem trasę rozpocząłem od wizyty w Sierakowie. Wypunktowałem sobie trzy interesujące mnie miejsca. Zwiedzanie rozpocząłem parkując przy Zamku Opalińskich. W obudowanym skrzydle zamku funkcjonuje muzeum poświęcone historii regionu. Historia tego malowniczo położonego nad brzegiem Warty zamku sięga przełomu XIV i XV wieku. Po dość burzliwych dziejach został rozebrany w 1829 roku. W latach 90-tych XX wieku odnaleziono w pobliskim kościele sarkofagi rodziny Opalińskich i to wydarzenie stało się motorem zmian. Wyremontowano nikłe pozostałości zamku i w 1995 roku uruchomiono w nim muzeum. Po przyjrzeniu się bliżej historii Sierakowa i okolic poszedłem do pobliskiej stadniny koni. Nie byle jakiej, bo Stado Ogierów Sieraków uważa się za najstarsze w Polsce. Umowną datą jest rok 1829 kiedy to nad Wartę trafiły pierwsze ogiery. Budynki z zewnątrz są imponującej wielkości, a spacerując po rozległym placu co rusz słychać końskie pochrapywania. To miejsce z pewnością zachwyci wszystkich miłośników koni i turystyki konnej. Ja lubię konie oglądać z daleka dlatego dość szybko udałem się do ostatniego miejsca z listy, czyli do synagogi z końca XIX wieku. Chcąc do niej dotrzeć przeszedłem spacerkiem przez dość rozległy rynek. Dzięki temu mogłem zobaczyć Sieraków od środka i będąc szczerym uważam, że mając w perspektywie tak wielkie cuda przyrody, nie warto poświęcać zbyt wiele czasu na zwiedzanie miasta. Prawdziwe atrakcje czają się tuż za rogiem, a raczej tuż za rzeką.

Mógłbym Wartę pokonać mostem, ale jak mogłem odmówić sobie przyjemności przepłynięcia jej promem! Drogą nr 182 udałem się do wsi Zatom Stary i w kilka minut po niedługim rejsie koła Mazdy CX-5 dotknęły asfaltu w Zatomiu Nowym. Z drogi nr 198 skręciłem w leśny dukt prowadzący do parkingu przy pozostałościach dawnej kopalni węgla brunatnego. Prowadzą do niej drogowskazy „Kopalnia Wanda”. Po krótkim spacerze leśnym szlakiem dociera się do ceglanych pozostałości budynków. Tuż obok rozpościera się widok na piękne rynnowe Jezioro Kłosowskie. Wróciłem do auta i choć stan drogi nie zachęcał to udałem się nią dalej na północ i jadąc przez leśne osady Kukułka i Borowy Młyn dojechałem do obrzeży Sierakowa. Znalazłem tam drogę nr 133 i nią udałem się do Piłki. Nim pokonałem wielokilometrowy odcinek przez las zatrzymałem się na chwilę nad malowniczym Jeziorem Kubek w Jeziornie. Jest to jezioro wciśnięte pomiędzy bujne sosnowe lasy, a przy okazji charakteryzuje się tym, że jest bardzo płytkie (max 3,5 m głębokości). Leśnym skrótem, bez obaw dzięki napędowi 4×4 i wyższemu zawieszeniu Mazdy CX-5 wróciłem na drogę nr 133. Nie była ona jednak dużo lepsza niż mój skrót. Ta droga niemal w całości na odcinku 15 km jest drogą leśną. Kilka lat temu pokonałem ją zupełnie nieświadomie Mazdą CX-3 i dopiero na końcu zobaczyłem znak, że droga przeznaczona jest wyłącznie dla samochodów terenowych. W czasie kiedy teraz nią jechałem (maj 2021) jej stan był naprawdę dobry i tylko w kilku miejscach trafiłem na „pralkę”, która wytrzęsła dość mocno auto. Nie było już jednak piaszczystych pułapek i grząskich miejsc, jak parę lat temu. Czy zatem ta trasa przeznaczona jest dla SUVów i aut z napędem 4×4? Najłatwiej byłoby powiedzieć, że tak, ALE w zależności od pory roku, stanu dróg i umiejętności kierowcy śmiem twierdzić, że można śmiało pokonać ją każdym samochodem. Jeśli natomiast mamy na uwadze komfort i pewność dotarcia do celu, to muszę przyznać, że Mazda CX-5 dawała mi genialne poczucie bezpieczeństwa. Zdradzę już teraz, że na całej trasie nigdzie nie „utknąłem”, a kilka razy sam prosiłem się o kłopoty.

Co można zobaczyć w Piłce? Ja udałem się na spacer po Parku Grzybowym. Jak na tak duży kompleks leśny przystało edukacja grzybiarzy jest jak najbardziej wskazana. Spacerując po lesie na skraju wsi zobaczyć można modele grzybów potężnych rozmiarów. Warto docenić fakt, że wykonano je bardzo szczegółowo i realistycznie. Opuściłem Piłkę jadąc w kierunku Marylina, Miałów i docelowo znanej miejscowości wypoczynkowej w puszczy, czyli Białej. Na drodze przed wsią Mężyk postanowiłem na chwilę skręcić w lewo, a zachęcił mnie do tego widok prostej jak struna drogi, która biegła środkiem brzozowego lasu. Myślę, że to dobry moment, żeby co nieco napisać o samym lesie. Z góry przepraszam rozczarowanych, którym słowo puszcza kojarzy się z iście tolkienowskim klimatem. W Puszczy Noteckiej z moich obserwacji króluje sosna, pojawia się sporo brzóz, a niekiedy trafiają się fragmenty porośnięte buczyną. Dodatkowym elementem w pejzażu są liczne wydmy i łachy piachu, które w wielu miejscach pojawiają się znikąd pośrodku lasu. Niedaleko Sierakowa znajduje się nawet Użytek Ekologiczny „Wrzosowe Wydmy”. Tam spotkać można jedne z najwyższych wydm w regionie. Ten las niewiele różni się od tysięcy innych w Polsce. W latach 20-tych XX wieku puszczę nawiedziła inwazja motyla strzygoni choinówki. Udało ocalić się tylko niewielki fragment naturalnej puszczy, którego fragmenty podziwiać można w rezerwacie Cegliniec (mijałem go jadąc do Borowego Młyna). W moich oczach jest to jednak miejsce niezwykłe. Pokonałem dziesiątki kilometrów wypatrując końca lasu i dopiero gdy dotarłem nad Noteć, to na chwilę miałem szansę nacieszyć się otwartą przestrzenią.

Wróćmy jednak na trasę. Jechałem przecież przez najbardziej turystyczną część serca Puszczy Noteckiej. Wśród mieszkańców Wielkopolski to właśnie wsie Biała, Mężyk czy Miały funkcjonują, jako ośrodki wypoczynkowe w lesie. Rzeczywiście łączą one w sobie najpiękniejsze elementy regionu – wodę i las. Długie rynnowe jeziora ciągną się na przestrzeni wielu kilometrów tworząc swoistą sieć. To co mnie ucieszyło to fakt, że turystyczność tych miejsc jest bardzo umowna. Owszem widać tam sporo domków letniskowych, ale daleko im do klasycznego „kurortu”. To po prostu malownicze osady leśne, gdzie skupia się życie. Zapewne w sezonie letnim, bo ja przejeżdżając tamtędy w maju miałem problem, żeby zobaczyć jakiegokolwiek człowieka, o turystach nie wspominając. Ostatnim punktem na linii jezior i wsi był rezerwat przyrody Wilcze Błoto nieopodal Hamrzyska. To pięknie położone jezioro z niewielkim pomostem, z którego podziwiać można dziką przyrodę.

Rosko to wieś, z której dojechałem do drogi nr 181. To właśnie nią kierowałem się aż do Drezdenka. Jednak przy każdej możliwej okazji zjeżdżałem w kierunku rzeki. Jechałem cały czas wzdłuż Noteci i podziwiałem piękną, szeroką dolinę którą wyrzeźbiła w tym miejscu. Wydaje mi się, że najciekawszym miejscem, do którego trafiłem był przystanek wodny nieopodal Wrzeszczyna. Skręcając we wsi koło kościoła w ulicę Łąkową dojechać można nad sam brzeg rzeki. Zbudowano tam niewielką wiatę, postawiono kosze na śmieci. To miejsce wykorzystują zapewne kajakarze. Jest to genialna miejscówka, żeby dosłownie dotknąć Noteci. W innych miejscach jest ona skryta wśród zarośli lub dojścia do niej bronią mokradła. W takich miasteczkach jak Wieleń czy Drezdenko traci ona swój urok. Pewnym rozwiązaniem dla tych, którzy chcą zobaczyć ją z perspektywy samochodu jest poszukiwanie mostów. To zawsze dobre i dogodne punkty widokowe, ale niestety nie zawsze można w pobliżu zaparkować. Jadąc cały czas drogą nr 181 dotarłem do Drezdenka, z którego wyjechałem drogą nr 164 w kierunku Zagórza. Przed wsią skręciłem w leśną drogę do parkingu przy rezerwacie przyrody Jezioro Łubówko. Cóż za piękne miejsce! Jezioro o turkusowym kolorze wody w samym sercu leśnej głuszy. To była wymarzona przerwa na spacer i odpoczynek w otoczeniu natury. W samym Zagórzu znajduje się wieża widokowa, która może służyć za przykład, jak takich wież nie lokować. Co prawda widać z niej Jezioro Łubowo, ale widok przesłaniają druty, domy i zarośla. Nie pozostało mi więc nic innego jak udać się do ostatniego punktu na trasie czyli do Pałacu w Mierzęcinie. Byłem w błędzie myśląc, że dotrę tam szybko. Zatrzymała, a raczej spowolniła mnie przepiękna leśna droga. W dużej mierze była brukowana, wiła się wśród wzgórz i wąwozów. Coś niesamowitego! Dawno nie przeżywałem tak wielu zachwytów na bądź co bądź wojewódzkiej drodze. Do pałacu dotarłem wieczorową porą po dniu pełnym wrażeń. Pałacowy park okazał się idealnym miejscem do podsumowania podróży. Puszcza Notecka, którą miałem okazję podziwiać przez cały dzień pokonując prawie 140 km bocznymi drogami zachwyciła mnie swoim ogromem. W wielu momentach byłem zupełnie odcięty od świata, bo znajdowałem się poza zasięgiem sieci komórkowej. To pozwoliło mi odpocząć i oderwać się od ciągłego spoglądania na ekran telefonu. Odwiedziłem raptem kilka konkretnych miejsc, a miałem wrażenie jakbym cały dzień zwiedzał. Spora część tej trasy to nic innego, jak podziwianie lasu z okien samochodu. W wielu miejscach zorganizowano parkingi, więc można spontanicznie zatrzymać się i dosłownie ruszyć w las. Można również lasu posłuchać i ja właśnie to robiłem bardzo często. Zatrzymywałem się w środku lasu, gasiłem silnik i wsłuchiwałem się w śpiew ptaków i szum drzew. Fascynujące jest to, że drogi prowadzą tam w ten sposób, że w promieniu wielu kilometrów nie ma nic co zakłócałoby melodię natury.

Punktem kulminacyjnym trasy stał się Pałac w Mierzęcinie. Jego historia sięga średniowiecza i płynie przez meandry historii, łącząc się ze znamienitymi rodami von Sydow, a następnie von Waldow. Powstał w tym miejscu pokaźnych rozmiarów folwark, a powiększany na przestrzeni lat majątek zapewniał mu nieustanny rozwój. Brutalnie przerwał go rok 1945, bo chociaż pałac i folwark ominęła wojenna zawierucha, to nie zdołały uchronić się przed upaństwowieniem i trwającym wiele lat sukcesywnym procesem niszczenia. Przerwano go w 1998 roku gdy posiadłość zyskała nowych właścicieli. Kilkuletni remont zakrojony na szeroką skalę sprawił, że do Mierzęcina powrócił dostojny duch minionych czasów. Rozległy kompleks budynków dzieli się na kilka sekcji. Wyróżnia się wśród nich pałac, który jest idealnym przykładem rezydencji romantycznej. Pozostałe budynki to dawna część folwarczna, a obecnie funkcjonuje tam Restauracja Destylarnia, strefa SPA, wellness i fitness oraz centrum konferencyjne. Część hotelowa mieści się w pałacu, Willi Rządcówce, Oficynie, Grape Spa i Folwarku. Drugim obliczem tego miejsca jest przypałacowa winnica, która posiada własną przetwórnię i piwnicę win. Jest to serce majątku rozlokowanego na prawie 9 hektarach. Dziewiętnaście szczepów winorośli i ponad 35 tysięcy krzewów winorośli dostarczają najwyższej jakości owoce. Trafiają one nie tylko do butelek, ale wykorzystywane są również w pałacowym SPA do zabiegów odmładzających i relaksacyjnych. W Grape SPA znajduje się łaźnia winna oraz gabinety z unikatowymi rytuałami winnymi, masażami i kąpielami.

Zobacz najnowsze wpisy na blogu