MAZDĄ MX-5 W GÓRY ZŁOTE

Są takie podróże, o których tylko się pomyśli, a uśmiech sam wkrada się na usta. Dokładnie tak się stało, kiedy kolejny jesienny weekend zapowiadał się deszczowo, a ja chciałem za wszelką cenę pojechać gdzieś Mazdą MX-5. Prognozy odbierały mi kolejno wszystkie interesujące kierunki, aż w końcu pogodziłem się z faktem, że będzie padać. I co dalej? Można się poddać i zostać w domu, albo spojrzeć na turystyczną mapę Polski pod nieco innym kątem – gdzie warto pojechać nawet wtedy, kiedy pada deszcz? Mój wybór padł na Góry Złote i to był strzał w dziesiątkę! Posłuchajcie…

Dlaczego Góry Złote?

Powodów, żeby pojechać Mazdą MX-5 w Góry Złote, znalazłem kilka. Jest to taki zakątek Dolnego Śląska, w którym pogoda praktycznie nie ma większego znaczenia, bo w najbliższej okolicy jest taka mnogość atrakcji, że nie trzeba się martwić tym, że z nieba spadają krople deszczu.

Poczynając od Paczkowa, gdzie znajduje się fenomenalne Muzeum Gazownictwa, aż po Kłodzko ze słynną Twierdzą, zwiedzać można wyjątkowe zabytki. W tej okolicy występuje również spore zagęszczenie tras podziemnych – kopalnie, trasa miejska i aż dwie sudeckie jaskinie.

Do tego wszystkiego dodać trzeba, że wisienką na torcie są lokalne drogi – górskie i kręte, a przecież to w roadsterze daje najwięcej frajdy. Nie liczy się prędkość, ale frajda z jazdy i zapewniam, że przejazd ze Złotego Stoku do Lądka-Zdroju jest idealną trasą do jazdy Mazdą MX-5. Miałem szczęście, bo kiedy ją pokonywałem, na chwilę przestało padać, więc niespiesznie, z otwartym dachem, delektowałem się górskim powietrzem, przefiltrowanym przez bukowe lasy. To jest naprawdę bajka!

Marzenia o złocie

Pamiętam dokładnie dzień, w którym pierwszy raz odwiedziłem Kopalnię Złota w Złotym Stoku. Był to upalny sierpniowy dzień, a ja Mazdą CX-5 byłem w pierwszej slowroadowej trasie po Polsce. Był rok 2016 i trudno mi dzisiaj uwierzyć, że to już tyle lat minęło. Od tamtej wizyty wielokrotnie odwiedzałem te podziemia i za każdym razem zaskakują mnie czymś innym.

Tym razem z wrażenia zaniemówiłem, podchodząc do jedynego w Polsce podziemnego wodospadu (to mój ulubiony punkt na trasie zwiedzania). Woda z impetem rozbijała się o skałę, a wszystko mieniło się złotem – za sprawą „LED-owej” żyły złota, którą zainstalowano w ścianie. Wyobraźnia ruszyła! Marzenia o złocie stały się żywe! Ależ to musiało być ekscytujące, kiedy górnicy w najróżniejszych zakątkach świata, w nikłym świetle lampki, natrafiali na żyłę złota.

Stałem przy tym wodospadzie dłuższą chwilę i z zapartym tchem myślałem o gorączce złota, która wielu uczyniła bogaczami, ale również wielu doprowadziła do bankructwa. Z ciekawości zajrzałem na polskie podwórko i ze zdziwieniem natrafiłem na informację, że nasz rodzimy KGHM produkuje rocznie ok. 2 do 3 ton złota! Jest to co prawda efekt uboczny ich właściwej działalności, ale mimo wszystko są to gigantyczne ilości. Dla porównania, w 2024 roku w Kanadzie wydobyto ok. 200 ton złota, a w Chinach, które są największym producentem złota na świecie, było to aż 380 ton!

Kopalnia Złota w Złotym Stoku nie jest zwykłą trasą podziemną. To miejsce, w którym ogląda się wydrążone w górach sztolnie, ale dzięki opowieściom przewodników i odpowiednim aranżacjom zwiedzanie przeradza się w niezapomnianą przygodę. Poza standardową trasą polecam też wybrać się na zwiedzanie Sztolni Ochrowej – to jest dopiero przeżycie!

Niezwykła jaskinia

Wspomniałem, że w tych okolicach zwiedzić można aż dwie jaskinie, co jak na sudeckie warunki jest prawdziwym ewenementem. Pierwszą z nich jest bardzo znana Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie, moim zdaniem najpiękniejsza z polskich jaskiń udostępnionych do zwiedzania (z całym szacunkiem dla pięknej Jaskini Raj w Górach Świętokrzyskich). Istnieje jednak druga, mam wrażenie, mniej znana atrakcja tego typu, czyli Jaskinia Radochowska. Zlokalizowana jest na zboczu Góry Bzowiec. Jej charakter jest wyjątkowy, bo żeby odkryć jej piękno, trzeba się trochę pogimnastykować. Wejście na trasę możliwe jest tylko pod opieką przewodnika. Od maja do września jaskinia otwarta jest codziennie, a w pozostałych miesiącach trzeba dokonać wcześniejszej rezerwacji. Zapewniam, że warto, bo w żadnej innej jaskini w Polsce, a mamy ich trochę udostępnionych do zwiedzania, nie przeżyłem takich emocji.

Jaskinia Radochowska emanuje naturalną surowością. Nacieki i formy krasowe tworzą niezwykłą scenerię, którą zwiedzający wydobywają z mroków przy pomocy czołówek lub latarek. W tej jaskini nie ma stałego oświetlenia. Na początku trasy trzeba też przygotować się na to, że będzie trzeba się mocno schylić, żeby pokonać dość niski fragment korytarza. Później zrobi się już przestronniej, ale i tak cała trasa biegnie dość wąskimi korytarzami, więc ruch jest jednokierunkowy. Duże wrażenie zrobiła na mnie pokaźnych rozmiarów sala z niewielkim podziemnym jeziorkiem.

Odwiedziłem tę jaskinię dwa razy. Pierwszy raz w sierpniu, a drugi w październiku 2025 roku. Odstęp czasu był stosunkowo niewielki, ale zachwyt za drugim razem był jeszcze większy. Podziemia zwiedzałem w towarzystwie pani Natalii, która opiekuje się jaskinią i jest odpowiedzialna za ruch turystyczny. Na zewnątrz lało jak z cebra, a my w błogiej ciszy we wnętrzu góry podziwialiśmy niezwykłości tego podziemnego świata.

Ilekroć zwiedzam jakąkolwiek jaskinię, jestem pod ogromnym wrażeniem tego, do czego zdolna jest natura. Choć nikt nie dawał jej wskazówek i wzorów, to potrafiła stworzyć wśród tych ciasnych skał prawdziwe cuda!

Złoty Jar

Na koniec przyznam się, że miałem jeszcze jeden powód wyjazdu w Góry Złote. Po kilku latach prób udało mi się zarezerwować pokój w Złotym Jarze. Być może ta nazwa nie brzmi znajomo, ale sylwetka tego niezwykłego pensjonatu z pewnością jest bardzo rozpoznawalna. Jeśli ktoś interesuje się miejscówkami „slow”, to prędzej czy później musi trafić na Złoty Jar.

Jego dzieje sięgają 1884 roku i są związane z rosnącą popularnością malowniczej doliny, w której jest położony. Najpierw powstała w tym miejscu niewielka leśna gospoda, a już w połowie lat 20. XX wieku otwarto w niej restaurację z prawdziwego zdarzenia. To właśnie jej trójkątny kształt podziwiamy dzisiaj, przyjeżdżając na nocleg do Złotego Jaru. Po II wojnie światowej dolina przestała być tłumnie odwiedzana przez turystów, a w pensjonacie przez wiele lat funkcjonował ośrodek kolonijny dla dzieci. W 2015 roku budynek trafił w ręce Gosi Szumskiej, znanej na Instagramie jako Meg Małgorzata Szumska, która tchnęła w niego nowe życie i nadała jego zabytkowym wnętrzom zupełnie nową jakość.

Prawdziwą gratką była dla mnie noc w tym niezwykłym miejscu. To prawdziwa górska ostoja ciszy z dala od cywilizacji. Góry dookoła działają niczym naturalny filtr – nie ma tam zasięgu telefonicznego (jest Wi-Fi), ale co dla mnie ważniejsze, wieczorem nie słychać niczego poza szumem drzew. A nad głową – miliony gwiazd.
Budynek ma swoje lata, a co za tym idzie, ma również pewne ograniczenia. Są pokoje, których prywatne łazienki znajdują się na korytarzu obok. Coś za coś, ale myślę, że nie są to rzeczy bardzo istotne w tak klimatycznym miejscu.

Atrakcje na każdą porę roku

Góry Złote są niezwykłe i sprawdzą się o każdej porze roku i w każdą pogodę. Lubię zmienność, jaka występuje w tym regionie – natura cudnie koegzystuje tam z architekturą. Na górski szlak zawsze jest blisko. Nie są to miejsca tak popularne, jak Śnieżka czy Szczeliniec Wielki, więc nawet w szczycie sezonu nie napotka się tam tłumów. Doświadczyłem w tych miejscach wielu niezapomnianych przeżyć, a frajda z jazdy Mazdą MX-5 po tych górskich drogach okazała się cenniejsza niż złoto!