NA STYKU

Długość trasy: 265 km
Orientacyjny czas trwania: 1 dzień

Nie ma lepszego miejsca startowego dla trasy „Na styku” niż trójstyk granic. Na północno-wschodnim krańcu Polski nieopodal Wiżajn spotykają się granice Federacji Rosyjskiej, Litwy i Polski. Od parkingu przy głównej trasie Żytkiejmy – Wiżajny trzeba pokonać jeszcze ok. 500 m pieszo do kamiennego monolitu z wyrzeźbionymi godłami trzech państw. Co ciekawe można tam wkroczyć na stronę litewską, ale pod żadnym pozorem nie wolno stanąć na ziemi rosyjskiej. Tablica informacyjna podaje, że zakazane jest także jej fotografowanie. Trudno jednak wycelować obiektyw w taki sposób, żeby ująć jedynie Polskę i Litwę. W tym niecodziennym punkcie rozpocząłem podróż wzdłuż wschodniej granicy Polski. Przez cały czas poruszałem się na styku – granic, kultur, religii, przyrody, a także asfaltu i szutru. Ta trasa przypadnie do gustu miłośnikom okolic, które słyną z tego, że nic w nich nie ma. Po drodze odwiedziłem tylko kilka niewielkich miasteczek. Atrakcją turystyczną był brak atrakcji. Celem podróży było poznanie niezwykłej podlaskiej krainy, której pierwotny duch powoli zanika. Ja staram się ocalić ten świat od zapomnienia. Przed wyjazdem trzeba koniecznie w Suwałkach zatankować samochód do pełna. No to w drogę!

Od granitowego monolitu na styku granic dotarłem do samochodu ścieżką poznawczą „Trójstyk granic – biegun zimna”. Jest w tym sporo prawdy, bo kilka razy odwiedziłem ten zakątek Suwalszczyzny zimą i momentami przypominał mi on Syberię skutą lodem (link do trasy). Drogą nr 651 udałem się do Wiżajn. Już tam miałem poczucie, że jestem na końcu świata, ale pojechałem jeszcze dalej. Skręciłem w lewo i malowniczą trasą przez Wysokie, Maszutkinie dotarłem do Ejszeryszek. To dopiero był koniec świata! Piękne polodowcowe jeziorka, falujące wzgórza i rozrzucone wśród nich gospodarstwa. To wszystko skąpane w błogiej ciszy przerywanej jedynie rykiem krów albo terkotem traktorów. Dalej droga doprowadziła mnie do Rutek-Tartaku Nowego. Tam wróciłem na drogę nr 651 i pojechałem nią w kierunku Szypliszek. Zatrzymałem się na chwilę przy wieży widokowej w Baranowie, ale szczerze mówiąc panorama z niej nie były zbyt ciekawa (w porównaniu do widoków na drodze Wiżajny – Ejszeryszki). W Szypliszkach przeciąłem drogę nr 8 i pojechałem do Puńska.

Puńsk
To miasteczko żyje swoim życiem i zdaje się nic nie robić sobie z zaglądających do niego turystów. Miano zabytków noszą Kościół pw. Wniebowzięcia NMP i budynek starej synagogi. Nie one jednak przyciągają ciekawskich do Puńska. Można zobaczyć tam unikatowy styk dwóch kultur – polskiej i litewskiej. Koniecznie trzeba zwiedzić skansen z ekspozycją wiejskiej zagrody z przełomu XIX i XX w. W Domu Kultury Litewskiej znajduje się Muzeum etnograficzne im. Józefa Vainy. Na wystawie poświęconej życiu codziennemu dawnych mieszkańców tych ziem możemy poznać skrawek świata, który zniknął na zawsze. W Puńsku warto spróbować dań przepysznej kuchni litewskiej – kibin z kapustą i grzybami czy sałamokasy.

Kolejnym punktem na mojej trasie były Sejny. Postanowiłem jednak nie jechać do nich najkrótszą trasą i wybrałem drogę przez Kompocie, Pełele i Widugiery. To był strzał w dziesiątkę! Dawno nie widziałem tak klimatycznych obrazków sielskiej, wiejskiej Polski. Bez problemu można dojrzeć tam styk dawnego sposobu prowadzenia gospodarstwa i nowoczesnego podejścia do rolnictwa. Ta droga zaprowadziła mnie do Sejn.

Sejny
Miasto różnych kultur i religii. Można zobaczyć w nim wspaniały podominikański klasztor z Bazyliką Nawiedzenia NMP oraz Białą Synagogę i pobliski Dom Talmudyczny. Podczas spaceru po miasteczku warto zwrócić uwagę na ładny, choć niepozorny budynek ratusza z 1846 r., a także zajrzeć do Muzeum Ziemi Sejneńskiej, które znajduje się po drodze z bazyliki do synagogi.

Opuszczając Sejny, niemal pożegnałem się z miasteczkami na tej trasie. Od tej pory przemieszczałem się wyłącznie po lasach i wsiach z jednym wyjątkiem. Z miasta wyjechałem drogą nr 663, a następnie drogą nr 16 pojechałem do Macharc, gdzie skręciłem w lewo w stronę Płaskiej. Myli się ten, kto uznaje ten odcinek szosy nr 16 za mało ciekawy i mało slowroadowy. Jest to urokliwy fragment trasy przez Puszczę Augustowską. Szosa jest niemal pozbawiona zakrętów i przebiega przez cudowny sosnowy las. Po skręcie z niej robi się jeszcze bardziej zjawiskowo. Najpierw trzeba jednak przejechać wzdłuż jeziora Serwy, minąć śluzę na Kanale Augustowskim w Gorczycy i przez Płaską dojechać do Mikaszówki. Po drodze można zobaczyć jeszcze jedną śluzę w Paniewie. W Mikaszówce również znajduje się śluza, warto zajrzeć także do drewnianego Kościoła pw. św. Marii Magdaleny. Przed wejściem ulokowano poruszające się rzeźby autorstwa metaloplastyka Wojciecha Skrzyszewskiego upamiętniające ofiary obławy w Puszczy Augustowskiej w lipcu 1945 r.

Jeśli komuś do tej pory wydawało się, że podróż przebiegała spokojnie, to szybko przekona się, w jakim był błędzie. Wyjechałem z Mikaszówki i pojechałem do wsi Gruszki. Tam skończył się asfalt i szutrami przez puszczę udałem się przez Lubinowo, Wołkusz do wsi Stare Leśne Bohatery. To prawdziwy koniec świata tuż przy granicy z Białorusią. Nim się tam dojedzie, warto delektować się drogą przez las. To jeden z najpiękniejszych leśnych odcinków, jakie udało mi się pokonać samochodem na Podlasiu. W samej wsi oczywiście nic nie ma poza gospodarstwami rolnymi i to jest chyba w tym miejscu najlepsze. Przed domami na ławeczkach w cieniu przesiadują starsi mieszkańcy Starych Leśnych Bohaterów. Coś cudownego!

Na tym etapie mój telefon postanowił zrobić sobie przerwę od zasięgu i byłem zdany wyłącznie na siebie, a z nieba lał się niemiłosierny żar. Kierunek miałem obrany – południe. Dzięki temu przekonałem się, że im człowiek bardziej zagubi się w tych stronach, tym robi się ciekawiej. Po pokonaniu kilkunastu kilometrów przez Bartniki, Jasionowo, Rygałówkę i Dubaśno dotarłem do drogowskazu na Nowy Dwór. Znałem tę miejscowość z trasy „Biebrza od ujścia do źródeł”, więc uznałem, że jestem uratowany. Dla podróżujących moim śladem mam jedną radę – jeśli nawigacja nie odmawia posłuszeństwa, to w Starych Leśnych Bohaterach najlepiej jest ustawić jako cel Różanystok. Znajduje się tam późnobarokowa Bazylika pw. Ofiarowania NMP i liczne zabudowania poklasztorne. W linii prostej te punkty dzieli ok. 30 km. Ten odcinek był wspaniałą przygodą, w czasie której podziwiałem stare podlaskie wsie.

Z Różanegostoku pojechałem do Nowego Dworu i dalej przez Saczkowce do Kuźnicy. Drogą nr 19 udałem się do Sokółki. Zatrzymałem się na obiad w Karczmie pod Sokołem, a na deser udałem się do Starej Szkoły. Kolejnym przystankiem na mojej trasie był meczet w Bohonikach.  Ze względu na remont drogi dojechałem tam piękną trasą przez Szyszki i Malawicze Górne. Przed wjazdem do wsi znalazłem mizar (cmentarz muzułmański), a w jej centrum meczet (zwiedzanie z przewodnikiem), jedną z niewielu działających świątyń tego wyznania w Polsce. Jeszcze wyraźniej kultura tatarska jest obecna w Kruszynianach, które Tatarzy zasiedlili za czasów króla Jana III Sobieskiego.

Z Bohonik przez Drahle, Suchynicze, Babiki, Usnarz Górny i Jurowlany pojechałem do Krynek. Tam zawsze fascynuje mnie rondo, które opuścić można jedną z jedenastu wychodzących z niego dróg. Ja wybrałem wyjazd w kierunku Kruszynian . Będąc tuż obok, nie mógłbym ominąć Tatarskiej Jurty. Skosztowałem kołdunów i ruszyłem w dalszą trasę. Szutrową drogą pokonałem malowniczy fragment Puszczy Knyszyńskiej. Polecam po drodze krótki spacer we wsi Łużany, jest to niezwykle klimatyczna, leśna osada.

Dojechałem do drogi nr 65 i kierowałem się w stronę ostatniego punktu mojej podróży. Do pełni szczęścia brakowało mi spotkania z kulturą prawosławną. Nie mogłem wybrać lepszego miejsca niż położony na wyspie na Narwi skit w Odrynkach. Drogą nr 65 dojechałem do Walił-Stacji i skręciłem w lewo w kierunku Gródka. Przez Pieńki, Mostowlany i Nową Wolę dotarłem do Odrynek.

Wieś opuściłem szutrową drogą i obserwując burzowe niebo, dojechałem nad Narew. Na sztucznej wyspie znajduje się tam skit, czyli prawosławna pustelnia Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich. Jest to niezwykłe miejsce u kresu trasy „Na styku”. Wchodząc na teren pustelni, minąłem grób Gabriela (1962–2018), prawosławnego duchownego, który przez wiele lat żył w tym zgromadzeniu i opiekował się nim. Jest to pierwszy skit w Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym, który utworzono po II wojnie światowej. We wnętrzu Cerkwi Opieki Matki Bożej można podziwiać kunsztowne zdobienia. Została ona wybudowana w 2009 r. Po śmierci ojca Gabriela skit pozostawał niezamieszkały, aż opiekę nad nim przejęli mnisi z monasteru w Jabłecznej.

W tym przeuroczym miejscu zakończyłem podróż wzdłuż wschodniej granicy. Tę trasę polecam szczególnie miłośnikom podróży poza utartymi szlakami, którzy nie lubią korzystać z dobrodziejstw infrastruktury turystycznej. Przed wyjazdem warto dobrze przyjrzeć się przebiegowi tej wyprawy na mapie i poszukać alternatywnych przejazdów. Może zdarzyć się tak, że po dużych deszczach leśne drogi zamienią się w błotniste pułapki. Trasa w całości przejezdna jest dla każdego samochodu osobowego, ale w okresie wiosennych roztopów czy zimowych zasp radzę zachować szczególną ostrożność na tych odludnych terenach, gdzie często zasięg telefoniczny ginie na długie kilometry.

Zobacz najnowsze wpisy na blogu