SMAKI DOLNEGO ŚLĄSKA - WINA

Długość trasy: 213 km
Orientacyjny czas trwania: 2 dni

Bałem się tematu wina. Moja największa obawa dotyczyła tego, że nie zdołam dobrze zakomunikować tego, co jest istotą tej trasy. Nie jest to przecież zachęta do picia alkoholu. Odwagi nabrałem w momencie, kiedy zmierzyłem się z tematem miodów drahimskich. Przekonałem się wtedy, że nie próbując miodu, można w jego otoczeniu przeżyć wspaniałą przygodę. To dodało mi skrzydeł w temacie dolnośląskich winnic. Uznałem, że wcale nie gryzie się to z promowaną przeze mnie od 6 lat ideą podróży samochodowych w ramach Slow Road by Mazda. Pokonałem tę trasę, nie wypijając ani kropli wina. Ba, od kilku lat w ogóle nie piję alkoholu, więc myślę, że mój przykład może być potwierdzeniem tego, że nie trzeba być chorym na serce, żeby być dobrym kardiologiem. Podziwiam osoby, które znają się na winach i delektują ich smakiem. W mojej trasie chodzi jednak o coś innego. O spotkanie z prowadzącymi winnice, rozmowę, wysłuchanie ciekawej historii oraz czas spędzony na łonie przyrody. Jest to coś, czego nie da się zamknąć pod szczelnym korkiem w szklanej butelce. Zapraszam zatem do winnic!

Na początek krótkie wyjaśnienie. Chylę czoła przed Stowarzyszeniem Winnic Dolnośląskich za ogrom pracy, jaki wkładają w promocję regionu, a także edukację miłośników wina. Na etapie planowania mojej trasy odnalazłem ich katalog i to z niego wybrałem sześć winnic, które postanowiłem odwiedzić. Ich wspólnym mianownikiem jest oczywiście wino, ale chciałem znaleźć miejsca całkowicie różne. Selekcja nie była prosta, bo winnic jest całkiem sporo.

Tu jasno zaznaczę, że na stronach internetowych SWD można znaleźć wiele innych świetnych dolnośląskich winnic. Te sześć, które miałem przyjemność odwiedzić, to swojego rodzaju preludium. Druga rzecz warta podkreślenia to fakt, że środowisko winiarzy jest bardzo życzliwe. Z tego, co zauważyłam, to wszyscy znają inne winnice i często ich właściciele nawet się przyjaźnią, nie mówiąc już o wspólnych pomysłach na sprzedaż wina. Czułem się więc, jakbym trafił w jedną wielką sieć, w której wieści szybko się rozchodzą. Jakby na to nie patrzeć, jest to jednak biznes, i tym bardziej urocze jest to, że nie wyczuwa się zawziętej konkurencji. Kiedy słyszałem słowa: „A wiesz, że tam też mają dobre wino?”, odbierałem to jako troskę i zachętę.

Poznając trochę środowisko dolnośląskich winiarzy, mogę więc śmiało stwierdzić, że wszystkie obiekty z listy SWD są w stu procentach godne polecenia!

Moje sześć winnic. Sześć różnych światów. Sześć wspaniałych spotkań. Sześć miejsc, które polecam z całego serca!

Winnica Moderna
Nawigacja oświadczyła, że dotarłem na miejsce. Byłem w szczerym polu na szczycie jednego ze wzniesień Wzgórz Trzebnickich. Zapamiętałem z rozmowy telefonicznej z Nestorem Kościańskim, że mam się kierować pod adres Krakowiany 2. Okazało się, że jest to wieś położona w niewielkiej dolince między pagórkami. Zgasiłem silnik mazdy i w samochodzie obok zobaczyłem czekającego na mnie właściciela winnicy.
To, co od razu przykuło moją uwagę, to jego ogromne zaangażowanie w temat. Tego dnia miał już za sobą wizytę w winiarni, był w restauracjach zawieźć wino, zrobił inspekcję owoców przed zbiorem i znalazł jeszcze czas, żeby spotkać się ze mną. Zaprowadził mnie na rozległy szczyt wzgórza, gdzie w 2015 r. obsadził winoroślami około 3 hektary ziemi. W jakże pięknych okolicznościach przyrody i krajobrazu dojrzewają te owoce! Spacerowaliśmy między krzewami, ja starałem się nadrabiać braki w wiedzy o winie, zadając dziesiątki pytań. Pan Nestor na większość pytań odpowiedź rozpoczynał od dwóch słów: „To zależy…”. Nie pierwszy już raz przekonałem się, że w tego typu uprawie, gdzie wszystko ma jakiś mniejszy lub większy wpływ na efekt końcowy, nie da się napisać jednego elementarza dla wszystkich. Gleba, układ słońca, kierunek wiatru, wysokość nad poziomem morza i wiele innych czynników ma wpływ na produkt końcowy.
Winnica Moderna, moim zdaniem, wyróżnia się tym, że łączy w sobie pewnego rodzaju minimalizm i nowoczesność w kwestii spojrzenia na wino.

Winnica otwarta jest dla zwiedzających. Wszystkie szczegółowe daty i informacje publikowane są na facebookowym profilu Moderny.

Winnica 55-100
Pan Dorian wysłał mi wiadomość, że na miejscu nie ma zasięgu, ale śmiało mogę przyjeżdżać, bo będzie o umówionej godzinie. Lekko mnie to zaskoczyło, bo jak w XXI w. niespełna 10 km od Trzebnicy i 30 km od wrocławskiego rynku może nie być zasięgu? Na miejscu okazało się, że to prawda. Zamiast kontaktu ze światem zewnętrznym, złapałem jednak genialny kontakt z właścicielem winnicy. I w sumie to wcale nie brakowało mi tego zasięgu.
Na miejscu byłem dość późno, więc zaparkowałem mazdę w pobliżu winiarni i sklepu, gdzie można kupić ich produkty (nie tylko wina), i bez ociągania się ruszyliśmy pieszo do winnicy. Spacer jest istotną częścią zwiedzania, ponieważ wtedy pan Dorian ma czas, żeby spokojnie opowiedzieć historię tego miejsca. Oddalaliśmy się od wsi Rzepotowice i z horyzontu znikły zabudowania, a zaczęły dominować gęste zarośla i płynący gdzieś między nimi strumień. Po niespełna 10 minutach spaceru moim oczom ukazał się widok niczym z bajki. Złapałem za aparat i po prostu musiałem uwiecznić na zdjęciach urodę tego miejsca. Weszliśmy na szczyt wzniesienia i tam w pełnej krasie zobaczyłem piękno Wzgórz Trzebnickich. Słońce było już całkiem nisko nad horyzontem i na moment postanowiło oświetlić zbocze porośnięte winoroślami. Scena niczym z włoskiego filmu.
Doriana Ziębę i Tomasza Pilawkę, właścicieli winnicy, podziwiam za wyobraźnię. Podzielam całkowicie ich zachwyt tym miejscem, ale w momencie, kiedy postanowili kupić te ziemię i założyć na niej winnicę, wyglądała zgoła inaczej. W 2016 r. obsadzili 4 hektary winoroślami i obserwowali, jak ich marzenia pną się w górę, aż w końcu wydały piękne owoce. Pomysł na otwarcie własnej winnicy i robienie wina przywieźli z podróży. Cały koncept przedsięwzięcia – od nazwy przez swoistą filozofię prowadzenia tego dzieła – związany jest z tym, że ma to być miejsce, do którego chce się wracać. Łatwy do zapamiętania kod pocztowy Rzepotowa, czyli 55-100, pięknie wpisuje się w znaczek pocztowy i tworzy wraz z nim pomysłowe logo.
Dla mnie wyróżnikiem tej winnicy jest to, że na każdym etapie spotkania z nią widać radość. Pan Dorian, który opowiadał mi o tym, co w tym miejscu było niegdyś, co jest obecnie i co mają w planach, był przez cały czas uśmiechnięty. No i słońce uśmiechało się do nas po deszczowym dniu, a takich znaków nie można lekceważyć.

Mała dygresja niezwiązana z winem. Pan Dorian na pożegnanie wręczył mi słoik konfitury z jagód kamczackich, które rosną wraz z borówką amerykańską i świdośliwą na północnym zboczu winnicy. Wspomniał, że to ich hit degustacyjny. Potwierdzam! Zjadłem całość przy jednym posiedzeniu, a jak skończyłem, to rzuciłem się do internetu, żeby sprawdzić, czy można zamówić więcej tego cuda na ich stronie.

Zwiedzanie winnicy i winiarni odbywa się w sposób zorganizowany. Szczegółowe informacje można znaleźć na facebookowym profilu Winnicy 55-100.

Winnica Silesian
Nie było łatwo się do niej dostać. Telefon nie odpowiadał. Wymieniłem – jak się potem okazało z Marią Mazurek – kilka wiadomości na facebookowym komunikatorze profilu winnicy. Do momentu wizyty, w sumie nie mam pojęcia dlaczego, myślałem, że po drugiej stronie był jakiś mężczyzna. Może była to siła sugestii, bo we wszystkich odwiedzanych winnicach spotykałem wyłącznie panów. Piszę o tym, bo wywołało to zabawne zamieszanie. Na miejscu zastałem zamkniętą bramę, którą otworzył wjeżdżający na teren pracownik… niemówiący zbyt dobrze po polsku. Starałem się wytłumaczyć, że uzgadniałem wszystko z „właścicielem”. On jednak rozłożył bezradnie ręce i wskazał mi drzwi na końcu zabudowań. Poszedłem, a tam przywitał mnie Esben, jak się później okazało Duńczyk, który zaczął od tego, że nie mówi po polsku. Zadzwonił jednak do Soni, swojej żony i siostry Marii z którą korespondowałem, i ten czeski film zmierzał ku końcowi. To ona rozszyfrowała całą sytuację i zabrała mnie na spacer po winiarni i winnicy.
Natychmiast zobaczyłem, że to zupełnie inne miejsce niż te odwiedzane dotychczas. Uderzający jest jego rozmiar. Winorośle rosną na około 11 hektarach, a to automatycznie przekłada się na rozmiar winiarni. Ogromne kadzie, które czekają na wino, stoją w pięknych wnętrzach dawnej stajni. Całe to gospodarstwo ma bogatą historię i poza winem warto zwrócić również uwagę na ciekawe detale architektoniczne.
Rodzina Mazurków łączy w tym miejscu dwie pasje – wino i konie. Nawet etykieta na ich winie bezsprzecznie zdradza to połączenie. Oglądając winiarnię, zwróciłem uwagę na doskonałą organizację pracy. Wino przecież wymaga skupienia i porządku. Po obejrzeniu wszystkich zakamarków przyszedł czas na krótką wycieczkę. Pojechałem z Sonią na pola za wsią Bagieniec. Tam rozciąga się ich winnica założona w 2016 r. Długie tradycje rolnicze w rodzinie Mazurków bezsprzecznie mają wpływ na odniesiony przez nich sukces. Wybrałem to miejsce, ponieważ chciałem zobaczyć dużą winnicę. Niepotrzebne okazały się moje obawy o to, że skala przedsięwzięcia zabije jego duszę. Wręcz przeciwnie! Okazało się, że ta dusza jest międzynarodowa i na dodatek damsko-męska.

Facebook – Winnica Silesian i strona WWW

Winnica Agat
To miejsce jest po prostu magiczne. Trudno się zdecydować, co urzeka bardziej. Konkuruje tu ze sobą pięknie wyremontowane poniemieckie gospodarstwo i winnica położona w otoczeniu Krainy Wygasłych Wulkanów. Pana Marcina Kucharskiego, właściciela winnicy i agroturystyki, miałem przyjemność poznać jakiś czas temu. Po przyjeździe od razu zapytał, czy chcę wjechać na górę, żeby zobaczyć winogrona z widokiem na Ostrzycę – bodaj najbardziej charakterystyczne wzniesienie w regionie. Wyglądem przypomina japońskie wulkany. Przyjechałam akurat po deszczowych dniach i powiedzieć, że droga dojazdowa była błotnista, to jak nic nie powiedzieć. A ciekawie zrobiło się w momencie, kiedy zaczęła się piąć ostro w górę. Czułem, jak przełączona w tryb offroad skrzynia biegów robi wszystko, żeby Mazda CX-60 wjechała na górę. Kiedy już tam dotarłem ani trochę nie żałowałem podjętego ryzyka. Ależ piękny widok! Tego dnia na niebie wisiały ciężkie chmury. Sceneria była wyjątkowa.
Pan Marcin trafił do wsi Sokołowiec w 2007 r. Nie dziwię się, że osiadł w tym miejscu na stałe. Gospodarstwo i winnica położone są na uboczu, ale sąsiadują ze wsią. Są pięknie w nią wkomponowane. Wino z winnicy Agat można dostać tylko na miejscu. Nie znajdzie się go w lokalnych restauracjach czy sklepach we Wrocławiu. Ideą właściciela jest to, żeby było zawsze dostępne dla gości, którzy przyjeżdżają do jego winnicy. Podobno smakuje zupełnie inaczej, kiedy pije się je na szczycie wzgórza w cieniu brzóz z widokiem na Ostrzycę.

Winnica otwarta jest dla zwiedzających w określone dni. Na miejscu znajdują się pokoje gościnne. Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie internetowej winnicy oraz ich facebookowym profilu.

Winnica Kindler
Uniejowice to bardzo niepozorna wieś. Miłośnicy dolnośląskich zamków mijają ją w drodze do Grodźca, gdzie na szczycie wygasłego wulkanu znajduje się odrestaurowana piastowska warownia. Założona przez pana Kamila Kindlera winnica z drogi jest praktycznie niewidoczna. Sława tutejszego wina sprawia jednak, że przed jego domem coraz częściej parkują samochody prawdziwych koneserów. Jakieś dwa lata temu miałem przyjemność rozmawiać z nim dość długo o winie i historii jego winnicy. Założył ją w 2012 r. i tylko dzięki wrodzonej zawziętości, dociekliwości i cierpliwości doszedł do momentu, kiedy jego wina nie tylko przypadły do gustu smakoszom, ale zostały również docenione na ogólnopolskich konkursach. To zawsze dodaje skrzydeł. Potknięcia, błędy i porażki stały się drogą do jego sukcesu. Winnica rozciąga się na polach za jego gospodarstwem. Pną się one lekko ku górze i w kulminacyjnym punkcie można zobaczyć z nich sylwetkę zamku Grodziec.

Przed wizytą w winnicy konieczny jest wcześniejszy kontakt telefoniczny.

Winnica Otok
Zostawiłem ją celowo na koniec. Pod każdym względem jest to miejsce dla koneserów. Do samej winnicy da się dojechać wyłącznie samochodem terenowym. Znajduje się na zboczach góry Otok, której to zawdzięcza swoją nazwę. Jej położenie, 426 m n.p.m., jest bardzo znaczące w tej historii. To między innymi ma wpływ na fakt, że winnica jest wyjątkowa. W 2011 r. założyło ją dwóch przyjaciół, Jacek Miller i Ireneusz Gąsior. To właśnie pan Irek znalazł czas, żeby wybrać się ze mną na spacer i wśród winnych krzewów opowiedział mi o swojej fascynacji winem, spełnionych marzeniach, ale też o trudnościach, jakie niesie za sobą uprawa w tym miejscu.
Choć krzaki rosną w tym miejscu od prawie dekady, to zdecydowanie nie przypominają one wyglądem tych, które widziałem w innych miejscach. Są dużo niższe i jak to podsumował pan Irek: walczą. Walczą o przetrwanie i mimo niewielkich rozmiarów wydają pyszne owoce. W winnicy Otok duży nacisk kładzie się na ekologię. Filozofia właścicieli jest taka, że na smak wina składa się wszystko, co dzieje się wokół owoców. I to czuje się w ich produktach. Tak twierdzą wszyscy, którzy mieli przyjemność ich skosztować. Choć uprawa zajmuje 2 hektary, nie daje tak dużo wina, jak podobne areały w innych lokalizacjach. Trzeba więc mieć sporo szczęścia, żeby trafić na ich wino. Mnie udało się znaleźć je w restauracji Babinicz w kompleksie Dworzysko. Było tam kilka butelek odłożonych na specjalną kolację degustacyjną.

Winnica prowadzi spotkania otwarte w terminach publikowanych wcześniej w mediach społecznościowych.

Sześć winnic. Sześć światów. Sześć wspaniałych historii.
Choć tak podobne do siebie, to jednak zupełnie różne.

Gdzie spać?
Dworzysko – kompleks hotelowo-restauracyjny w zacisznej części Szczawna-Zdroju
Hotel Książ – klimatyczne pokoje w dawnych zabudowaniach gospodarczych zamku Książ
Młyn Wielisław – agroturystka urządzona we wnętrzu starego młyna w cieniu wzgórza Wielisławka
Monte Cuma – pensjonat położony na zboczach wygasłego wulkanu

Gdzie zjeść?
Villa Greta – kultowa dolnośląska restauracja z kuchnią w stylu slow food
Restauracja Babinicz – część kompleksu Dworzysko z nietuzinkowym, sezonowym menu

Informacje praktyczne
Ze względu na charakter uprawy i okres dojrzewania wina najlepszym okresem do wizyty w winnicach jest sezon letni lub wczesnojesienny. Wtedy też właściciele najczęściej organizują dni otwarte, zwiedzanie i degustacje. W okresie jesiennych zbiorów i w pierwszej fazie produkcji wina większość miejsc jest niedostępna dla zwiedzających.

Zobacz najnowsze wpisy na blogu