LUKSUSOWA PODRÓŻ DO PRZESZŁOŚCI

Poranne słońce zalało hotelowy taras. Już pierwszego dnia odkryłem, że kawa w tym miejscu, z widokiem na zieloną ścianę drzew, to genialny pomysł. Przesiadywanie na tym tarasie stało się moim rytuałem. Słońce, delikatny wiatr i śpiew ptaków. Z każdą minutą słońce stawało się coraz odważniejsze. Muskało fasadę i wypełniało liczne załomy. Budynek rozpoczynał grę z widzem. Robi to zresztą na każdym kroku. W odróżnieniu od pozostałych hoteli SPA grupy Dr Irena Eris ten w Polanicy-Zdroju z zewnątrz imponuje monumentalnym wyglądem. Gra rozpoczyna się w środku, bo tam wkracza się w świat magii i wszystko staje się bardziej kameralne, przytulne, ciepłe i spokojne. Będąc tam, miałem wrażenie, że panujący spokój emanuje z każdego zakamarka. Przeniosłem się do lat 20. XX wieku. I była to iście luksusowa podróż do przeszłości.

Polanica-Zdrój położona jest w urokliwym zakątku Dolnego Śląska. To jedno z kilku uzdrowisk o wieloletnich tradycjach w tym regionie. Tuż obok znajdują się Duszniki-Zdrój, a nieco dalej Kudowa-Zdrój. Ze wszystkich stron Polanicę-Zdrój otaczają góry – Stołowe i Bystrzyckie. Na wyciągnięcie ręki jest natura i gęsta sieć szlaków turystycznych, ale nie brakuje też ciekawych zabytków. O nudzie nie ma mowy. Każdy w tych okolicach znajdzie coś dla siebie. Zawsze można też skorzystać z hotelowej oferty SPA czy udać się do Kosmetycznego Instytutu. Ale po kolei.

Do Hotelu SPA Dr Irena Eris w Polanicy-Zdroju udałem się w połowie września. To już nie wakacje, ale jeszcze nie martwy sezon. Coś na kształt przedsionka jesieni. Wybrałem termin w środku tygodnia, bo nie lubię weekendowego zamieszania na drogach ani tłoku na szlakach. Szukałem ciszy i spokoju. Znalazłem je w najlepszym wydaniu. Zarówno w hotelu, jak i w górach.

Mój pokój znajdował się na parterze. Przez drzwi balkonowe mogłem wyjść na prywatny taras. Tuż za progiem rozciągało się morze zieleni. Na wyciągnięcie ręki miałem restaurację Art Déco, w której serwowane są śniadania, lunch i kolacje. SPA ulokowano na drugim piętrze. Stylowe windy w holu zabierały mnie do wodnego świata. Niespieszne pływanie z widokiem na kołyszące się drzewa to niezapomniane przeżycie. Podobnie sprawa ma się z saunami. Jedna z nich ma przeszkloną ścianę, przez którą można patrzeć na las. Zaskoczyło mnie również to, że w Kosmetycznym Instytucie w trakcie masażu mogłem patrzeć na naturę. Zastosowano tam lustra weneckie, co zapewnia sto procent intymności.

Czym najbardziej urzekł mnie ten hotel? Architekturą. Od wielu lat interesuję się wszystkim, co jest związane z okresem międzywojennym. Jest to związane z moim prywatnym śledztwem dotyczącym przodka, który podobnie jak ja zajmował się fotografią. Sporo czytam o realiach życia w tamtych czasach, ale do tej pory nie miałem okazji poczuć klimatu początkowych dekad XX wieku. Dopiero w Polanicy-Zdroju odbyłem luksusową podróż do przeszłości. Widoczne nawiązania do stylu art déco, a także odpowiedni dobór kolorów i świateł sprawiły, że kiedy przekraczałem próg hotelu, czułem się, jakbym wkraczał w świat dwudziestolecia międzywojennego. Nie działo się to tylko zewnętrznie. Coś we mnie ulegało przemianie i czas nagle zdawał się biec wolniej. Znaczenie stracił telefon, a jego miejsce zajęła papierowa gazeta. Nie pamiętam też, kiedy ostatnio z taką rozkoszą siedziałem w fotelu i spoglądałem na kołysane wiatrem kwiaty.

Zastanawiałem się, co jest kluczem do sukcesu tego miejsca. Architektura i klimat odgrywają ważną rolę, ale ich dopełnieniem są ludzie. Obsługa – od osób z recepcji po obsługujących pokoje – nadają temu miejscu wyjątkowy sznyt. W świecie, w którym nie dba się o standardy, takie podejście jak w tym hotelu jest czymś wyjątkowym.

Kiedy już myślałem, że nie da się bardziej zanurzyć w przeszłości, na mojej drodze pojawiła się restauracja Décompresja. Jej stylowe wnętrze jest idealnym tłem dla niebiańskiej uczty smaków, która się tam odbywa. Menu degustacyjne przygotowane przez szefa kuchni Kamila Kita to retrospektywna podróż do smaków z lat 20. XX wieku. Odważne połączenia i niecodzienne zestawienia produktów zaskakują, wywołują zdziwienie, a na końcu rozkosz dla podniebienia. Klimat, jaki panuje w tej restauracji, jest dla mnie kwintesencją tego, jak chcę czuć się w momencie, kiedy wyruszam w kulinarną podróż. Czułem, że każde danie, które kelner stawiał na stole, powstało z miłości do gotowania, a przy jego przyrządzaniu nikt nie szedł na skróty. Najlepszą recenzją każdego z dań, których mogłem spróbować, jest długa chwila ciszy po pierwszym kęsie, gdy zachwyt odbierał mi mowę.

Hotel SPA Dr Irena Eris w Polanicy-Zdroju to miejsce, do którego z pewnością będę wracał. Kusi mnie ta ulotność chwili, spokój i jakże silne poczucie, że czas płynie tam wolniej. W pędzącej codzienności, w której brakuje chwil, by się zatrzymać, taki spowalniacz czasu, wyciszasz emocji i dawca radości jak ten hotel jest czymś na wagę złota.