``STARĄ DWÓJKĄ`` Z WARSZAWY DO POZNANIA

Pamiętam, jak w 2009 roku jechałem nocą z Berlina do Warszawy. Ta trasa była dla mnie prawdziwą gehenną. Nie byłem przecież kierowcą zaprawionym w dalekich wojażach. Karawany TIR-ów, głębokie koleiny, korki na światłach, nieustanny hałas i tłok na stacjach benzynowych — to była norma.
Obecnie podróż z Warszawy w kierunku Poznania wygląda zupełnie inaczej. Autostrada A2 całkowicie zmieniła komfort jazdy na linii wschód–zachód w centralnej Polsce.
A co dzieje się na „starej dwójce”? Wiosną sprawdzałem, jak wygląda dawna droga nr 4 do Zgorzelca, a tym razem, jadąc Mazdą 6e z Warszawy do Poznania, postanowiłem zobaczyć, jak wygląda podróż tą obecną drogą nr 92.

Sztuka zapominania

Nim przejdę do tego, co zobaczyłem na samej trasie, chcę podzielić się kilkoma spostrzeżeniami. To, co uderzyło mnie najbardziej w czasie tej podróży, to fakt, jak szybko człowiek zapomina o dawnej codzienności.
Kiedy wyjechałem z domu, musiałem porzucić nawigację GPS, która usilnie chciała zaprowadzić mnie na obwodnicę Warszawy. Ja uparłem się, że chcę opuścić stolicę ulicą Połczyńską. Tak jak dawniej. Kiedy odstałem swoje na kolejnych światłach, przypomniałem sobie, że niemal każdy wyjazd z miasta wyglądał kiedyś w ten sposób.
Minęło dobrych 40 minut, nim udało mi się wydostać z Warszawy. Godzina była dobra, bo ruszyłem rano, więc teoretycznie jechałem bez korków. Obserwowałem sznur aut ciągnących się kilometrami na dojeździe do obwodnicy. Ja sunąłem drogą nr 92 w kierunku Sochaczewa. Życie jednak szybko sprowadzało mnie na ziemię: ciężarówka skręcająca w lewo, traktor, ktoś na przejściu, światła…
Zapomniałem już, że w czasach przed budową sieci autostrad i ekspresówek tak właśnie jeździło się po Polsce. Ba, są nadal takie regiony, gdzie nie ma alternatywy i trzeba toczyć się wąskimi drogami krajowymi i wojewódzkimi. Minęła dobra godzina, a ja dopiero zobaczyłem tablicę z napisem: „Błonie – stolica polskiej logistyki”. Gdybym pojechał autostradą, dojeżdżałbym już pewnie do Łowicza! A ja przecież byłem dopiero w drodze do Sochaczewa! I to jechałem bez większych przygód – po prostu powoli, bo na tej trasie trudno nawet osiągnąć dozwoloną prędkość. Czułem, że przemieszczam się w zwolnionym tempie.
Po dłuższej refleksji zobaczyłem jednak, że taka jazda ma swoje plusy. Po pierwsze, zupełnie inaczej dostrzega się to, co znajduje się przy drodze. Na autostradach są to zazwyczaj pola, lasy, ekrany i barierki. Pustka i nuda. Na „starej dwójce” od rogatek Warszawy aż po Sochaczew non stop widziałem „coś” po drodze. Niby nic szczególnego, ale zawsze to „coś” lepsze niż nic. Tak minęła mi cała trasa do stolicy Wielkopolski. Kolejna sprawa to łatwość w wyborze miejsca do zatrzymania. Na autostradzie jedyne opcje to MOP, stacja benzynowa lub opuszczenie jej najbliższym zjazdem. Przy zwykłej drodze nie ma problemu ze znalezieniem miejsca do bezpiecznego przystanku – są sklepy, parkingi leśne, stacje benzynowe. Wyraźnie widać też, że kiedyś ta trasa tętniła życiem – ogromne parkingi, przydrożne bary – sporo z nich jest dzisiaj zamkniętych lub opuszczonych. Przechodził tędy przecież szlak wschód–zachód, który pokonywały niezliczone ilości ciężarówek.
To właśnie ich brak jest najbardziej widoczny na „starej dwójce”. Samochodów osobowych, zwłaszcza w miejscach, gdzie autostrada A2 jest płatna, nie brakuje, ale i tak są odcinki, gdzie ruch samochodów nawet w środku dnia był znikomy.

Atrakcje po drodze

Podczas podróży „starą dwójką” z Warszawy do Poznania jest sporo opcji na krótsze lub dłuższe przystanki. Moim zdaniem to świetna odskocznia i reset od jazdy za kółkiem.
Pierwszym przystankiem na trasie może być Sochaczew, którego centrum obecnie omija się obwodnicą. Zjeżdżając z niej do miasta, z pewnością warto zajrzeć do Muzeum Kolei Wąskotorowej, które posiada wyjątkową kolekcję zabytkowych parowozów. W sezonie wiosenno-letnim kursuje pociąg „retro”, pokonujący trasę z Sochaczewa na skraj Puszczy Kampinoskiej w Wilczu Tułowskim. Przy rynku w centrum czekają dwie inne atrakcje: ogólnodostępne ruiny zamku książąt mazowieckich położone na szczycie malowniczej skarpy nad Bzurą oraz Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą.
Droga nr 92 z Sochaczewa biegnie dalej w kierunku Łowicza. O tym mieście i jego mniej znanych obliczach pisałem po wiosennych odwiedzinach Mazdą CX-80. Jadąc dalej, tuż za miastem, warto zrobić przystanek przy zabytkowym moście w okolicach Maurzyc. Jest to pierwszy na świecie spawany most drogowy! Dzisiaj już nieczynny, ale z pewnością godny uwagi. Tuż obok niego przystanek mogą zrobić miłośnicy folkloru i etnografii, ponieważ działa tam Skansen Ziemi Łowickiej.
Kolejny odcinek wiedzie do Kutna. Miasto doczekało się obwodnicy, ale zapewniam, że warto zjechać do centrum na krótki spacer. Ja zaparkowałem Mazdę 6e przy Placu Wolności i przeszedłem ulicą Królewską na rynek. Stoi przy nim charakterystyczny Pałac Saski, w którym funkcjonuje muzeum regionalne.
Następny przystanek zrobiłem w Krośniewicach. Nazwa może nie brzmi znajomo, ale to właśnie w tym mieście krzyżują się drogi nr 91 i 92, czyli „stara dwójka” ze „starą jedynką”. Korki w tym mieście poznał każdy, kto jechał od strony Katowic w kierunku Gdańska. Dzisiaj miasteczko emanuje spokojem i tylko dawne drogowskazy przywołują wspomnienia z czasów, kiedy cały tranzyt przejeżdżał przez rynek. Na jego rogu, w zabytkowej kamienicy, funkcjonuje Muzeum im. J. Dunin-Borkowskiego, które polecam odwiedzić. Mieści się w nim bardzo ciekawa wystawa poświęcona generałowi Władysławowi Andersowi, który urodził się we wsi Błonie nieopodal Krośniewic. Muzeum posiada również dużą kolekcję zegarów i militariów.

Trzy razy K

Kłodawa, Koło i Konin to trio miast z wyjątkowymi atrakcjami. W Kłodawie funkcjonuje Kopalnia Soli z najniżej położoną w Polsce trasą podziemną. Turyści zjeżdżają tam aż 600 m pod ziemię – dla porównania, w Wieliczce trasa ma tylko ok. 135 m! Jadąc do Koła, koniecznie trzeba wybrać się na spacer po starym mieście, które oblane jest wodami Warty. Nieco dalej od centrum znajdują się ruiny zamku królewskiego, położone w pięknej scenerii nad brzegiem rzeki.
Ja w czasie podróży najdłuższy przystanek zrobiłem w Koninie. Z drogi nr 92 nie zjechałem jednak od razu do centrum, bo najpierw udałem się na obrzeża miasta do Muzeum Okręgowego, które funkcjonuje w Gosławicach, północnej dzielnicy Konina. Od dawna chciałem zobaczyć odnalezione szczątki słonia leśnego, które pochodzą z odkrywki Jóźwin pobliskiej Kopalni Węgla Brunatnego. Muzeum funkcjonuje w kilku budynkach, a jednym z nich jest położony nad brzegiem jeziora Zamek w Gosławicach. W jego zabytkowych wnętrzach ulokowano wystawę poświęconą pradziejom Ziemi Konińskiej, a także bardzo ciekawą ekspozycję ukazującą rozwój oświetlenia – od najdawniejszych czasów po współczesność.
Z muzeum pojechałem do centrum i zostawiłem Mazdę 6e na parkingu przy Moście Toruńskim. Przeszedłem nim na drugą stronę Warty i przez rynek udałem się, żeby ponownie zobaczyć najstarszy znak drogowy w Polsce. Datowany jest na połowę XII w. i przyjmuje się, że ustawiono go w połowie drogi między Kruszwicą a Kaliszem. Obecnie stoi przy kościele św. Bartłomieja.

Ostatnia setka

Konin od Poznania dzieli około 100 km. Na tym odcinku wyraźnie widać różnicę w czasie przejazdu autostradą A2 i drogą nr 92, która wynosi dobre 40 minut. Autostradą jedzie się krócej, ale pomija się jeszcze dwa godne uwagi miejsca.
Pierwszym z nich jest Września. To miasto zaskoczyło mnie urokliwym rynkiem i mnogością zabytkowych kamienic. Zatrzymałem się tam dosłownie na godzinę i nie odszedłem dalej od rynku niż do kościoła Wniebowzięcia NMP i św. Stanisława. Wracając na rynek, zajrzałem do Muzeum Regionalnego im. Dzieci Wrzesińskich. Jest kameralne, ale posiada niezwykle ciekawie zaaranżowaną przestrzeń zabytkowej kamienicy.
Z Wrześni do Poznania „stara dwójka” z każdym kilometrem traci swój klimat. Ostatnim akcentem po drodze jest bardzo ciekawy skansen i Muzeum Pszczelarstwa im. prof. R. Kosteckiego. Coś dla koneserów, ale przyznam, że wystawa, a szczególnie kolekcja zabytkowych uli i barci, była dla mnie bardzo interesująca.
Droga nr 92 bez sygnałów ostrzegawczych dociera do Poznania. Mija miasto od północy i biegnie dalej w kierunku granicy z Niemcami. Ja już na opłotkach stolicy Wielkopolski zjechałem w kierunku centrum i na dobre utknąłem w korkach.
Z ulgą dojechałem do węzła autostradowego i przez pierwsze 50 km delektowałem się jazdą po szerokiej autostradzie: bez świateł, rond, przejść dla pieszych, traktorów i samochodów wykonujących niespodziewane manewry bez ostrzeżenia.
Przejazd „starą dwójką” z Warszawy do Poznania zajął mi cały dzień. Ten czas nie był jednak stracony, bo po drodze zobaczyłem sporo ciekawych miejsc. Była to z pewnością bardzo urozmaicona i „inna podróż”. Kiedyś tak się jeździło, bo nie było wyboru. Dzisiaj zjazd z trasy szybkiego ruchu czy autostrady jest świadomym wyborem. Polecam każdemu takie przygody, bo wtedy cel schodzi na drugi plan – liczy się droga.