BIEBRZA OD UJŚCIA DO ŹRÓDEŁ

Długość trasy: 165 km
Orientacyjny czas trwania: 1 dzień

Nad Biebrzą dotarło do mnie, że nie jestem w stanie ująć jej fenomenu ani w słowach, ani na zdjęciach. Ta rzeka jest wyjątkowa. Wzdłuż jej brzegów rozciągają się różnorodne krajobrazy. Niekiedy są wręcz idylliczne, a czasem są to nieprzebyte bagna, na których królują łosie. Opisy czy fotografie znad Biebrzy często skupiają się na jednym z jej aspektów. Przejazd wzdłuż niej od ujścia do źródeł planowałem od dawna. Poszczególne punkty znałem doskonale. Pierwszy raz wykąpałem się w Biebrzy w 1999 r. Wtedy też przemierzyłem biebrzańskie bagna i odkryłem dzikie oblicze rzeki. Następnie przez wiele lat fascynowały mnie tutejsze wsie, tradycyjne rolnictwo czy przepęd krów przez koryto dopływu Narwi. Tym razem postanowiłem, że chcę zobaczyć Biebrzę w całości.

Dlaczego trasę rozpocząłem od ujścia? Głównie dlatego, że słusznie zakładałem, że nie odnajdę źródeł Biebrzy. Próbowałem tego dokonać kilka lat temu zimą, kiedy na drzewach nie ma liści i można przejść wzdłuż rzeki aż do jej początku. Skończyło się to błotną kąpielą, bo bagno nie było zbytnio zmrożone. Założyłem również, że wyznaczę trasę samochodową, która będzie łatwa do odtworzenia. Mogłem przecież płynąć kajakiem lub jechać wzdłuż brzegu rowerem. Wybrałem samochód, żeby w pełni delektować się jazdą podlaskimi drogami. Na odkrywanie tych okolic poświęciłem dwa dni, ale jeden spokojnie by wystarczył. Ja skorzystałem po prostu z namiotu dachowego i zatrzymałem się na noc we Wroceniu.

Jak odnaleźć ujście Biebrzy do Narwi? Według map Google jest to proste. Przekonałem się jednak, że to nie do końca prawda – trzeba troszeczkę pokluczyć, żeby dotrzeć do właściwego miejsca. Przypuszczam też, że wczesną wiosną przy wyższym stanie wody dojście do celu może być niemożliwe. Nawet w trakcie suszy przydały mi się kalosze. Żeby trafić do ujścia, trzeba z Wizny udać się w kierunku wsi Ruś drogą wzdłuż Narwi. W pewnym momencie po lewej stronie zobaczymy ostatnie gospodarstwo, a po prawej stronie opadającą lekko w dół łąkę. To właśnie przez nią przeszedłem nad brzeg Narwi i po krótkim spacerze dotarłem do punktu, gdzie łączy się ona z Biebrzą. Spędziłem tam dłuższą chwilę, delektując się widokami i śpiewem ptaków.

Jeszcze kilka lat temu zachęcałbym do przejazdu przez Sieburczyn, Rutkowskie, Burzyn do Brzostowa. Ta ostatnia wieś była dla mnie kwintesencją nadbiebrzańskiej osady. Kilka domów, ostry zapach obornika i ludzie, którzy wiedzą wszystko o wszystkich i całym sercem oddani są rolnictwu. To, co zastałem tam obecnie, lekko mnie przestraszyło i bardzo zasmuciło. Zniknęło pole namiotowe prowadzone przez śp. pana Konopkę. Wycięto potężne brzozy stojące na brzegu i zniknęły pychówki (łódki). Zamiast nich zobaczyłem porozrzucane bele z kiszonką i ogólny bałagan. Godny uwagi jest jedynie punkt widokowy im. Wiktora Wołkowa w Burzynie. Tam również wiele się zmieniło, wycięto piękny szpaler wierzb, a brak wody odebrał sporo urody temu miejscu. Nie polecam więc przejazdu tą stroną rzeki. Zrezygnowałem z objazdu po podlaskich wsiach i udałem się przez most w Wiźnie drogą nr 64 do Strękowej Góry. Ponownie przejechałem nad Narwią i wjechałem na Carską Drogę. O jej budowie wśród bagien i polodowcowych wydm zadecydował osobiście car Mikołaj II. Miała ona łączyć twierdze w Łomży, Osowcu i Grodnie. Dzisiaj tym mianem określa się najczęściej 33-kilometrowy odcinek od Strękowej Góry do    Osowca. Często można spotkać wzdłuż tego historycznego traktu łosie. Ku mojemu zaskoczeniu jeden z nich przeszedł na moich oczach przez drogę w okolicach kładki Długa Luka. Można nią wejść na sam środek bagna. Kawałek dalej znajdziemy wieżę widokową przy Bagnie Ławki. Kolejny odcinek do Dobarza pokonałem przez wspaniałe lasy, w tym podmokłe olsy. Do tej pory droga w dużej mierze biegła po usypanej sztucznie na końcu XIX w. grobli, ale od Dobarza krajobraz wyraźnie się zmienia. Wjechałem na teren polodowcowych wydm i sosnowych lasów. Przed skrzyżowaniem z trasą nr 65 warto wybrać się na spacer ścieżką przyrodniczo-historyczną wokół ruin Fortu IV Twierdzy Osowiec. Trzeba pamiętać, że prawie cały bieg Biebrzy objęty jest ochroną Biebrzańskiego Parku Narodowego. Przypominam także o zakupie biletu wstępu do parku (można to zrobić online).

Z Carskiej Drogi skręciłem w lewo na drogę nr 65, przejechałem nad Biebrzą i skręciłem w pierwszą asfaltową drogę w prawo. Doprowadziła mnie ona do nieczynnego, drewnianego mostu. Po drodze zobaczyć można bunkry należące do Twierdzy Osowiec. Ten zespół umocnień z 1892 r. nigdy nie został zdobyty. W czasie I wojny światowej jego obrońcy przetrwali ponad pół roku oblężenia. W założeniu fortyfikacje miały zabezpieczać granice imperium rosyjskiego. Celowo ominąłem znajdujące się na terenie jednostki wojskowej Muzeum Twierdzy Osowiec i wybrałem się na spacer wśród rozrzuconych nad rzeką bunkrów. Co ciekawe most, którym przejechałem nad Biebrzą, był pierwszym na mojej trasie, a od ujścia w linii prostej dzieliło mnie prawie 30 km.

Z plątaniny dróg i dróżek wydostałem się do wsi Osowiec i dalej przez Płochowo i Wólkę Piaseczną dojechałem do mostu w Goniądzu. Ponownie znalazłem się po drugiej stronie rzeki i wybrałem się na krótki spacer po tym urokliwym miasteczku. Za każdym razem tamtejsza architektura okolic rynku wywołuje we mnie mieszane uczucia – rozbawienie, zadumę. Próbuję zrozumieć, jaką fantazją kierowali się architekci projektujący niektóre budowle. Urzeka mnie także stojąca na środku drogi studnia. Rynek w ostatnim czasie uległ przemianie i niestety parkowe alejki przecina teraz szeroka wstęga betonu.

Goniądz opuściłem boczną drogą prowadzącą do Dawidowizny. Tam pomiędzy domami znaleźć można dojście do rzeki. Następnie dojechałem do drogi nr 670 i udałem się nią do Wrocenia. To kolejna wioska przy samym brzegu. W tamtym momencie nie spodziewałem się, że spędzę noc na polu namiotowym Dolina Biebrzy. Co prawda podziwiałem piękne burzowe chmury na tle rzeki i bagien, ale nic nie zwiastowało tego, co miało nadejść wieczorem.

Z Wrocenia pojechałem dalej drogą nr 670 do Dolistowa Starego. Chwilę spędziłem na plaży i drewnianym mostem przejechałem na drugą stronę Biebrzy, żeby przejechać do Jasionowa. Ten fragment trasy jest szutrowy i bywa, że wiosną, a także przy wysokim stanie wody w rzece jest nieprzejezdny. Niestety dostanie się inną drogą do Dębowa wymaga nadłożenia prawie 50 km. Wzdłuż rzeki mamy do pokonania jedynie 10 km, z czego część drogi jest asfaltowa.

Odcinek pomiędzy Dolistowem Starym a Jasionowem należy do moich ulubionych. Można tam z bliska podziwiać pięknie meandrującą wśród pól dziką rzekę. Kiedy dotarłem do Jasionowa, stwierdziłem, że jest to dobre miejsce na nocleg. Nie wiem kiedy zrobiła się prawie 17.00. Wjechałem w polną drogę i zaparkowałem metr od rzeki. Rozstawiłem namiot dachowy i poszedłem wykąpać się w Biebrzy. Wychodząc z wody, zauważyłem na południu kłębiące się burzowe chmury. Szybko oceniłem, że jeśli zrobi się mokro i grząsko, nie dam rady wydostać się z tego zakątka bez pomocy traktora. Wyjechałem na szutrową drogę i lunęło jak z cebra. W momencie świat zmienił się nie do poznania. Szutrowa droga do Dolistowa, z której jeszcze chwilę wcześniej unosił się pył, stała się błotnistym szlakiem pełnym głębokich kałuż. Postanowiłem nie kusić losu i udałem się na noc na pole namiotowe we Wroceniu. Cały wieczór obserwowałem przez okno namiotu, jak pioruny uderzały o ziemię po drugiej stronie rzeki. Na wysokim brzegu, z dala od wody mogłem spokojnie zasnąć.

Kolejny dzień przywitał mnie upałem od samego rana. Szybko spakowałem namiot i ruszyłem w dalszą drogę. Wróciłem do Jasionowa i udałem się do Dębowa. Znajduje się tam pierwsza od strony Biebrzy śluza na Kanale Augustowskim wybudowana w 1827 r. Później skręciłem na chwilę w prawo do Jagłowa. Droga niestety nie prowadzi nigdzie dalej, ale postanowiłem zobaczyć wszystkie mosty na Biebrzy i dlatego odwiedziłem tę niewielką wioskę.

Kontynuowałem podróż przez Mogilnice i Jaminy do Sztabina. Na końcu ul. Rybackiej znalazłem urokliwą plażę z pomostem. Biebrza była zauważalnie węższa niż w niższych partiach, a jej nurt zaczął ginąć wśród zarośli. Dookoła zrobiło się zupełnie płasko. Niestety od tego miejsca coraz trudniej o dojście do rzeki. Podążając przeciwnie do jej biegu, pojechałem ze Sztabina przez Krasnoborki do Jastrzębnej Pierwszej. Na drodze za wsią w kierunku Kamiennej Nowej znaleźć można imponujący most kolejowy nad Biebrzą. Przeprawę wybudowano już w 1886 r. Została zniszczona w czasie II wojny światowej i most odbudowano dopiero w 1957 r. Dzisiaj przebiega tędy linia kolejowa łącząca Białystok z Suwałkami.

By nie opuścić jednego z ostatnich dużych mostów na Biebrzy, wróciłem do drogi Sztabin – Lipsk. Wyjeżdżając z Lipska w stronę Dąbrowy Białostockiej, natrafiłem na most na drodze nr 673. Była to jedna z ostatnich okazji, by zobaczyć z bliska szeroko rozlaną Biebrzę. Chciałem jeszcze raz zobaczyć jej nurt, więc udałem się do Szuszalewa. Tam swój początek ma ścieżka edukacyjna prowadząca do Nowego Lipska ze zorganizowaną przeprawą promową. Dojście do brzegu wymaga pokonania ok. 2,5 km w jedną stronę.

Z końcowego fragmentu trasy trudno spisać sprawozdanie, które pozwoliłoby na jej odtworzenie. Odnalezienie źródeł Biebrzy dzięki dzisiejszej technologii wydaje się proste, jednak zuchwali śmiałkowie szybko mogą ponieść porażkę. Od mostu w Lipsku Biebrza staje się jeszcze bardziej niedostępna niż na odcinku ze Sztabina. Kilka razy próbowałem bezskutecznie prześledzić jej bieg w tym fragmencie. Udało mi się znaleźć niewielkie mostki. Jeden ukryty jest wśród pól pomiędzy Koniuszkami a Ponarlicą, kolejny znaleźć można koło Bobry Wielkiej, gdzie znajduje się sztuczny zbiornik wodny. Rzekę widać jeszcze na skraju Nowego Dworu, a ostatnie miejsce, w którym udało mi się ją zobaczyć, to dokładnie ten punkt: TUTAJ. To właśnie z niego ruszyłem pamiętnej zimy z nadzieją na odnalezienie źródeł Biebrzy. Pomimo że są to tereny rolnicze i Park Narodowy oddalony jest o około 10 km, przy całej mojej fantazji nie udało mi się odnaleźć źródła. Ostatecznie uznałem, że dzięki tej rzece przeżyłem tyle zachwytów, że jej początki mogą pozostać tajemnicą.

Trasa wzdłuż Biebrzy od ujścia do źródeł to coś dla prawdziwych koneserów slow roadu. Brakuje na niej wszelkich udogodnień dla turystów. Nie ma gdzie zjeść, brakuje oznaczeń i jasnych wskazówek, jak dotrzeć w ciekawe miejsca. Trzeba umiejętnie korzystać z mapy i GPS-u, ale też nastawić się na czerpanie radości z najdrobniejszych rzeczy. Czasami będzie to samotna łódka zacumowana przy brzegu. Czasami napotkany po drodze rolnik, najlepszy przewodnik po okolicy. Ta trasa uczy, jak cieszyć się detalami. Na niej samemu tworzy się atrakcje turystyczne. Na całe szczęście możliwości jest po drodze bez liku. Polecam tę wycieczkę wszystkim, którzy lubią czerpać przyjemność z jazdy. To również okazja do przetestowania wszystkich możliwych systemów kontroli trakcji w samochodzie. Momentami przyda się napęd 4×4, a kiedy indziej cierpliwość do mozolnego pokonywania odcinków po „kocich łbach”.

Biebrza jest zjawiskowa, ale odkrycie jej uroku wymaga starań. Dlatego też każdy jej urodę postrzega inaczej. W tym moim zdaniem tkwi jej fenomen. Jest tak dzika, że nie daje się ujarzmić i zaklasyfikować ani w żaden sposób opisać. Na tym polega jej prawdziwe piękno. Biebrzę po prostu trzeba przeżyć, a nie tylko zobaczyć.

Zobacz najnowsze wpisy na blogu