LESNY RAJ
Sporą część swoich ostatnich podróży podporządkowałem odwiedzeniu wszystkich miejsc w Polsce z listy światowego dziedzictwa UNESCO. W zgodzie z tym założeniem, nim dojechałem do leśnego raju na granicy Śląska i Opolszczyzny, postanowiłem odwiedzić Tarnowskie Góry. Gdy zna się historię górnictwa i przemysłu, można lepiej zrozumieć potrzebę Ślązaków, by każdą wolną chwilę spędzać z dala od miasta. Na całe szczęście w tej okolicy nie brakuje przepięknych i mało znanych zakątków. Po 3 godzinach spędzonych w Zabytkowej Kopalni Srebra i Sztolni Czarnego Pstrąga ruszyłem drogą nr 11 do Brynka. Tam trafiłem do pierwszego leśnego raju tego dnia.
Muszę przyznać, że przy Pałacu w Brynku zabłądziłem. Teraz wiem, że najlepiej jest zaparkować zaraz za wjazdem na teren parku przy budynku technikum leśnego. Stamtąd można wyruszyć na eksplorację okolicy. Warto rozpocząć od ogrodu botanicznego. By go znaleźć, trzeba minąć pałac, przejść w kierunku szkoły podstawowej, a następnie kierować się w głąb lasu. Po chwili oczom ukaże się furtka i ciekawa metaloplastyka nad wejściem, informująca, że wkraczamy do ogrodu botanicznego. Muszę przyznać, że w porównaniu z innymi tego typu obiektami, które widziałem w różnych zakątkach Polski, ten wydaje się zaniedbany. Może to tylko moje wrażenie, a może rzeczywisty brak środków. Wstęp w każdym razie jest bezpłatny. Trafiłem tam w piękny jesienny dzień, dlatego z przyjemnością spacerowałem pozarastanymi alejkami wśród nietypowych okazów drzew i krzewów. Nieco uroku tym chwilom odbierała bliskość ruchliwej drogi nr 11, o czym szczerze uprzedzam.
Po spacerze w ogrodzie przyszedł czas na park i pałac. Jest to monumentalna XIX-wieczna budowla, robi ogromne wrażenie i z bliska, i z daleka. W 1829 r. jej centralną część wybudował Bernhard Rosenthal, a w kolejnych latach rozbudował o dwa boczne skrzydła. Po jego śmierci majątek trafił w ręce rodziny Donnersmarck i został przebudowany w stylu eklektycznym. W trakcie wojennej zawieruchy pałac i jego otoczenie nie ucierpiały znacząco. Dzisiaj funkcjonuje tu Technikum Leśne im. Stanisława Morawskiego, a budynek pałacu służy jako internat dla przyszłych leśników.
Wyruszyłem dalej, dość szybko minąłem Tworóg i wjechałem na malowniczą drogę nr 907 prowadzącą do Koszęcina. Przez prawie 16 km po obu stronach szosy znajduje się leśna ściana. Na tym odcinku wyznaczono wiele parkingów i wejść do lasu. To idealne miejsce dla tych, którzy szukają miejsca na spacer z dala od cywilizacji. Osobiście polecam okolice Bruśka, gdzie przepływa Mała Panew. Ulicą Przylasek dojeżdża się do parkingu leśnego, skąd można dojść do rzeki. Wygląda ona imponująco – nad jej brzegami pochylają się pnie starych omszałych drzew. Niezwykłe miejsce, choć momentami wymaga determinacji i przedzierania się przez zarośla.
Kiedy już nabrałem siły w leśnym raju, udałem się do Koszęcina. To właśnie tam ma swoją siedzibę światowej klasy Zespół Pieśni i Tańca Śląsk im. Stanisława Hadyny. Siedziba artystów mieści się w pałacu otoczonym jest nastrojowym parkiem. Posiadłość do 1945 r. należała do rodziny Hohenlohe związanej także z Brynkiem. Tuż obok wejścia na dziedziniec pałacowy znajduje się ciekawa fontanna. To fortepian, z którego zamiast muzyki leje się woda. Oplatają go ścieżki w kształcie klucza wiolinowego.
Z Koszęcina pojechałem do Piłki. W jej okolicy kryje się cudowne miejsce, rezerwat przyrody Jeleniak Mikuliny. To prawie 120 hektarów lasu i 2 płytkie stawy ulokowane w niecce pomiędzy wydmami. By je zobaczyć, najlepiej kierować się do restauracji Pod Dębami, a kiedy się ją minie, jechać w stronę lasu aż do zakazu wjazdu, gdzie trzeba zostawić samochód. Dojście do celu nie zajmuje więcej niż 15 minut. Początkowo droga prowadzi szerokim leśnym duktem, a następnie trzeba przy tablicy informacyjnej skręcić w lewo, ku szczytowi wzniesienia. To właśnie wydma, dzięki której powstały wspomniane już zbiorniki wodne. Kiedy minie się czerwoną tablicę rezerwatu, krajobraz zupełnie się zmienia. To już nie las, a dzika puszcza. Grobla obrośnięta jest potężnymi sosnami. Te tereny upodobały sobie żurawie, które od ponad 100 lat gniazdują wśród tutejszych zarośli. Widziałem wiele leśnych kompleksów, ale ten zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Na spacer warto przeznaczyć minimum 2 godziny.
Dzień powoli się kończył, a ja chciałem dotrzeć jeszcze w ostatnie miejsce na trasie. Co ciekawe, była to kolejna miejscowość o nazwie Piłka. Taka zbieżność mi się jeszcze na slow road nie zdarzyła. Po drodze postanowiłem zajrzeć na chwilę do pobliskiego Lublińca. Warto tam zobaczyć zamek, w którym funkcjonują hotel i restauracja. Godny uwagi jest też rynek i mieszczące się obok Muzeum Edyty Stein. Na tle betonu i asfaltu kontrastowo wygląda oddalony od rynku drewniany kościół św. Anny. Wybudowano go w 1653 r. i dwukrotnie odnawiano, ostatni raz dosyć niedawno, w 2001 r. Posiada (podobno, bo nie udało mi się wejść do środka) barokowy wystrój, pokryty jest dachem gontowym z niewielką wieżą i latarnią. Prawdziwa drewniana perła w betonowym świecie.
Na koniec udałem się do Lasów nad Górną Liswartą. To ogromny obszar i ciężko wskazać tam jeden najciekawszy punkt. Na pewno bardzo atrakcyjnie jest w okolicach Piłki (nie mylić z tą od rezerwatu Jeleniak Mikuliny). Mimo że trafiłem na stawy niemal w całości wyschnięte, to spacer po tym parku krajobrazowym zaliczam do bardzo udanych i idealnie pasujących do określenia „leśny raj”.
Polecam tę trasę wszystkim, którzy chcą odpocząć w szumie drzew. Od czasu do czasu można odwiedzić mało znane atrakcje turystyczne, co dodaje tej wycieczce jeszcze większego uroku.