NA ZIEMI ŁOWICKIEJ
Wyruszając z Łodzi w kierunku Wiączyna na odkrywanie malowniczych zakątków Ziemi Łowickiej, ciągle czułem miejski stres. Dopiero kiedy zjechałem na gruntową drogę do leśniczówki, nieco się zrelaksowałem. Zaparkowałem obok szlabanu i poszedłem w głąb lasu ścieżką rowerową. Już po kilkuset metrach szum drzew, śpiew ptaków i czyste powietrze pozwoliły mi się całkowicie odprężyć. Po niespełna godzinnym spacerze wróciłem do samochodu i pojechałem dalej, by dowiedzieć się więcej o lesie. Idealnym miejscem do tego okazało się rogowskie Muzeum Lasu i Drewna. Bardzo ciekawe wystawy opisują poszczególne gatunki występujące w tym ekosystemie i pozwalają go lepiej zrozumieć. Poznawszy teorię, poszedłem do sąsiadującego z muzeum Arboretum Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Wybrałem jedną ze ścieżek dydaktycznych i rozpocząłem zapoznawanie się z kolejnymi okazami. W zależności od pory roku i upodobań na tę wizytę można poświęcić nawet cały dzień. Ja po niecałych dwóch godzinach byłem już w drodze do kolejnego punktu.
Lipce Reymontowskie to znakomite miejsce, jeśli szukamy wprowadzenia w świat etnografii, sztuki ludowej i tradycji polskiej wsi. Ich oblicze na zawsze odmieniła nagrodzona w 1924 roku literackim Noblem powieść „Chłopi”. W 1983 roku do nazwy miejscowości dodano drugi człon, żeby nikt nie miał wątpliwości, które Lipce były inspiracją dla Reymonta. Pisarz mieszkał we wsi przez pewien czas w niewielkim domu tuż przy linii kolejowej. Budynek zachował się do dziś, znajduje się na nim pamiątkowa tablica, jednak jako własność prywatną można go obejrzeć tylko z zewnątrz. By to zrobić, trzeba przejechać tory i skręcić w polną drogę wiodącą wzdłuż nich. Cudowny świat polskiej wsi można lepiej poznać w Muzeum Regionalnym im. Wł. St. Reymonta. Ekspozycja jest spora, mieści się w kilku budynkach. Opowiada o życiu na wsi w czasach, kiedy to natura wyznaczała rytm życia, nie było elektryczności, a prognozę pogody odczytywało się z chmur i zachowań zwierząt. Co prawda nie wykorzystano tu nowoczesnych form przekazu, ale w pewien sposób odpowiada to treści wystawy.
Chcąc dalej zgłębiać tematy historii i ludowości, ruszyłem do parku etnograficznego w Maurzycach nieopodal Łowicza. Zboczyłem z drogi, by zobaczyć pierwszy na świecie most spawany. Jest zawieszony nad Słudwią i wygląda imponująco. W oddali dojrzałem pierwsze zabudowania skansenu. Wróciłem na główną drogę.
Drogowskazy pokierowały mnie na końcowy, szutrowy odcinek i doprowadziły na parking przy kasach biletowych. Jestem entuzjastą skansenów i traktuję je z dużą dozą wyrozumiałości, ale mimo to w Maurzycach dostrzegłem więcej wad niż zalet. Park zwiedza się chaotycznie i przy akompaniamencie odgłosów ruchliwej drogi. Wiele budynków było zamkniętych, często brakowało też przy nich tablic z opisem. Te niedociągnięcia sprawiły, że jeszcze bardziej doceniłem Muzeum Ludowe Rodziny Brzozowskich w Sromach. To tam poznałem prawdziwy folklor.
Wyczerpany zwiedzaniem, potrzebowałem solidnego posiłku. Trasę zakończyłem przy wyśmienitym jedzeniu w Oberży pod Złotym Prosiakiem w Nieborowie. Dzięki przepięknemu wystrojowi przez chwilę poczułem się tam, jakbym cofnął się w przeszłość. Jeśli starczy wam czasu i sił, w okolicy nie brakuje miejsc wartych zobaczenia. Należą do nich park i pałac w Nieborowie czy równie piękny ogród romantyczny w Arkadii. Również Łowicz jest godny uwagi – urzekło mnie tam Muzeum Guzików w witrynie sklepu w Galerii Łowickiej. Wojaże po tych terenach przekonały mnie, że Ziemia Łowicka niejednego może zaskoczyć i oczarować swoimi urokami.