WODA I LAS
Przed wieloma laty pierwszy raz dotarłem nad Jezioro Turawskie i zdecydowanie nie byłem nim zachwycony. Na północnym brzegu znajdują się stare ośrodki wypoczynkowe i ogródki działkowe. Po sezonie ich widok nie jest zachęcający, ale spacer w ciszy nad wodą niweluje niesmak. Należy jednak mieć świadomość, że w lecie ta okolica jest całkowitym zaprzeczeniem slow life. Mimo to postanowiłem na przykładzie tej trasy udowodnić, że niektórym miejscom trzeba dać drugą szansę. Czasem niekorzystne pierwsze wrażenie może być po prostu spowodowane znalezieniem się w nich w nieodpowiednim czasie. Podczas tej trasy postaram się pokazać wam miejsca, o których jeszcze mało kto słyszał.
Stałem na brzegu jeziora. Pierwszą siekierę w pień drzewa wbito tu w 1933 roku. Prace trwały sześć lat. Wysiedlono kilkadziesiąt rodzin. Cztery wsie na zawsze zniknęły z mapy. W zamian powstał zbiornik retencyjny mający regulować poziom Odry i stać się miejscem wypoczynku. Spacerując wzdłuż brzegu przy niskim stanie wody, można zobaczyć, jak wyglądał ten teren przed zalaniem. Pnie drzew zdradzają jego przeszłość. Chodzenie po wyschniętym dnie jeziora jest niebezpieczne. Po okolicy krążą legendy o ludziach, którzy zniknęli bez śladu w niezasypanych studniach i piwnicach. Spacer wzdłuż brzegu jest równie przyjemny i nie ryzykuje się przy nim życiem.
Ruszyłem dalej w okolice Popielowa. Tam przeszedłem fragment ścieżki dydaktycznej prowadzącej przez Stobrawski Park Krajobrazowy. To moim zdaniem jeden z piękniejszych kompleksów leśnych w Polsce. Ruszyłem drogą wśród drzew i dotarłem do przystanku na ścieżce Grąd. Dalej odnalazłem pozostałości po 600-letnim dębie Klara, a wychodząc w stronę Odry, punkt Nadodrzańskie łąki. Stąd wróciłem do samochodu. Spragnieni dłuższego spaceru mogą przejechać jeszcze do Wronowa i udać się ścieżką nad Nysę Kłodzką i jej starorzecza. Znajdują się tam przepiękne pomniki przyrody ukryte pośród bagien. To propozycja tylko dla prawdziwych miłośników lasu, bo dróżka jest słabo widoczna i bardziej przypomina to przedzieranie się przez gęste zarośla niż spokojną przechadzkę. Z okolic Popielowa udałem się na nocleg do Chaty w lesie. To idealne miejsce na zakończenie pierwszego dnia podróży. W głuszy zasypia się w okamgnieniu.
Kolejny dzień rozpocząłem od spaceru. Wyspany i wypoczęty delektowałem się rześkim powietrzem. Potem dojechałem do głównej drogi i skierowałem się do Zagwoździa. Jak na tak małą wioskę, można tutaj zobaczyć sporo atrakcji. Zaparkowałem przy plebanii, by na jej tyłach zajrzeć na jej tyły do miniogrodu botanicznego z różanecznikami. Kawałek dalej znajduje się zabytkowy kościół i śluza na Budkowiczance. Warto również odwiedzić kuźnię z kołem młyńskim które porusza młotami. Spacer po miejscowości jest naprawdę bardzo przyjemny. Widok niszczejących budynków dawnej huty żelaza jednak smuci . Może kiedyś uda się ją odrestaurować.
Na koniec pojechałem przez piękne, malownicze bory do miejscowości Pokój. To ostatni przystanek na tej trasie. Z ogromnego ronda pośrodku miasteczka zjechałem w kierunku ewangelickiego kościoła Zofii. Odwiedziłem też popadający w ruinę cmentarz tuż obok. Zawiła historia poniemieckich terenów odcisnęła na nim swoje piętno. Zaskoczenie mieszkańców na widok turysty z aparatem to stały element tej podróży. Na uwagę w Pokoju zasługuje również zabytkowy, lecz nieco zaniedbany park. Widać w nim ślady piękna sprzed lat. Wzruszyłem się na widok potężnego pomnika z lwem patrzącym z zarośli na niszczejący i zarastający ogród. w Teraz zdobi go graffiti, nikt już nie pamięta tu czasów jego świetności.
W Pokoju zakończyłem trasę z nadzieją, że uda mi się was zachęcić nią do odwiedzenia Borów Stobrawskich. By dobrze je poznać, weekendowy wyjazd to zdecydowanie za mało. Nietrudno się też domyślić, że to raj dla rowerzystów. Trzeba koniecznie rozważyć poznawanie tych terenów na dwóch kółkach. Płaskie, leśne drogi nadają się do tego idealnie. Jeśli pozwoli wam na to czas, w drodze powrotnej zajrzyjcie do Opola, które zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie.