MAZDA MX-30

Pod koniec maja 2022 r. w Polsce funkcjonowało 2190 stacji ładowania samochodów elektrycznych. Łączna liczba aut w pełni elektrycznych na początku 2022 r. wynosiła ponad 21 500. Na ulicach miast pojawiło się sporo pojazdów, które wyróżnia zielona tablica rejestracyjna. Coraz częściej też zdarza się spotkać elektryka mknącego autostradą między miastami. Osobiście sprawdziłem, jak podróżuje się elektryczną Mazdą MX-30. Celowo opuściłem strefę miejskiego komfortu, gdzie ładowarki są dostępne bez problemu, i udałem się na typową slowroadową trasę. Po zakończeniu tej przygody zebrałem zelektryzowane wnioski. Przedstawiając moje przemyślenia, chcę pomóc wszystkim, którzy zastanawiają się nad tym, czy samochodem elektrycznym można wyjechać na weekend czy na wakacje.

Typowe obawy
Nie ukrywam, że miałem w głowie całkiem sporo wątpliwości, czy uda mi się zrealizować taki plan. Moje przyzwyczajenia i doświadczenie podpowiadały, że to może być trudne. Jestem miłośnikiem dalekich tras, spontanicznych decyzji i nigdy wcześniej nie sprawdzam, czy na mojej trasie znajdują się stacje benzynowe. Podjąłem jednak polemikę sam ze sobą i uznałem, że skoro korzystam z nowej technologii, to i moje podejście musi być nowe, czyli inne. Co nie znaczy, że gorsze. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów za pomocą mapy Google sprawdziłem, jak długa jest trasa, którą chcę pokonać, i gdzie będę miał możliwość doładowania energii do Mazdy MX-30. Zajęło mi to kilka minut i wiedziałem, że jeśli chcę zrealizować mój plan, będę musiał odwiedzić staję ładowania w konkretnych miejscach, zakładając pewien margines błędu w obliczonym zasięgu.

Dlaczego elektryk?
Warto wyjaśnić kilka kwestii. Nie czuję się specjalistą ani nie posiadam szczegółowej wiedzy technicznej, ale wiem jedno – elektromobilność to przyszłość. Można oczywiście wdawać się dyskusje nad przeróżnymi aspektami zagadnienia, ale zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy tego rozwiązania muszą przyznać jedno. Świat oczekuje zmiany. Stoimy na progu pewnej epoki. Tak jak w 1885 r. wizja Carla Benza, konstruktora pierwszego samochodu z silnikiem benzynowym Daimlera, mogła się wydawać fanaberią czy szaleństwem, tak dzisiaj, patrząc na elektryki, trzeba spojrzeć w przyszłość. Może nie w tę za rok czy dwa. Chodzi o dalekosiężne spojrzenie na problem emisji gazów i postępujące zmiany klimatyczne. Nie bez znaczenia jest też fakt, że ostatnie lata to przełom w sposobach pozyskiwania zielonej energii. W przyszłości zapewne to ona będzie napędzać pojazdy elektryczne, dając naszej planecie większy oddech. Dosłownie.
Istotną kwestią w rozważaniach o samochodach „na prąd” jest świadomość. Ona musi być punktem wyjścia. Idea przyświecająca konstruktorom modelu Mazdy MX-30 jest dla mnie spójna – idziemy w kierunku paliwa ekologicznego, a przy produkcji wyposażenia auta korzystamy z komponentów z odzysku. Odciążamy w ten sposób planetę na dwa sposoby – ograniczamy emisję gazów oraz wykorzystujemy śmieci, nie wytwarzając przy tym ogromnej ilości kolejnych.

Rozmawiając z różnymi osobami o samochodach elektrycznych, napotykam barierę świadomości. Nie każdy chce i nie każdy musi w ten sposób patrzeć na świat. Nie przekonam miłośników kilkusetkonnych silników do jazdy elektrykiem w imię wyższej idei. Pocieszający jest jednak fakt, że odkąd sam miałem okazję pojeździć z zieloną tablicą rejestracyjną, zauważam na polskich drogach całkiem sporo takich samochodów. To znak, że rewolucja się zaczęła. Bez wystrzałów i hałasu. Ważne jest jednak to, że jako ludzkość zrobiliśmy pierwszy krok.

Minusy elektryka
Moje początkowe obawy rozwiały się w czasie podróży. Szukając minusów, znalazłem ich kilka, ale nie są one związane z samym pojazdem, co raczej z okolicznościami zewnętrznymi. W normalnych warunkach po powrocie do domu na właściciela czeka ładowarka. Ja jej nie posiadam, więc musiałem zaplanować podróż tak, żeby doładować samochód po drodze. Problemy napotkałem też przy stacji ładowania. Jedna z dwóch była nieczynna, a przy drugiej tylko jedno miejsce było wolne. Na drugim zaparkował jakiś król szos, nie robiąc sobie nic ze specjalnego oznaczenia. I tak, świadomie lub nie, zablokował możliwość ładowania. Kolejnym minusem było to, że szybka ładowarka, na którą liczyłem, nie działała. To zmusiło mnie do zmiany planów. Zakładam jednak, że z czasem, gdy pojawi się więcej stacji ładowania i ich użytkowników, znikną podobne problemy, bo właściciele tych miejsc będą szybciej reagowali na awarię sprzętu czy pojazdy blokujące dostęp. Nabierając doświadczenia, wiem, że planując kolejną podróż, starałbym się unikać ładowania w połowie drogi, a raczej zostawiłbym je na koniec.
Myślę, że moje największe obawy przed pierwszą „elektryczną podróżą” dotyczyły ograniczeń. Szybko przekonałem się, że są one wyłącznie w mojej głowie. Zmieniłem optykę i spojrzałem na tę sprawę inaczej. Okazało się, że nic mnie nie ograniczało, a wręcz przeciwnie. Dobry plan sporządzony przed wyjazdem sprawił, że spędziłem bardzo miły dzień w podróży, w której więcej czasu przebywałem na spacerze po lesie i zwiedzaniu niż za kierownicą. Odkryłem nowe miejsca i znalazłem czas na bezcenne chwile zachwytu.

Plusy elektryka
Podróż Mazdą MX-30 stała się dla mnie wspaniałą formą edukacji. Odpowiednio przygotowana trasa pozwoliła mi zgrać się z pogodą, a elastyczny plan nie zmuszał do niczego. Pokonywane odległości nie były duże i to sprawiło, że wcale nie odczułem zmęczenia jazdą. Ba, nawet trochę żałowałem, że podróż dobiegła końca, bo muszę przyznać, że dla mnie największym plusem tego modelu Mazdy jest komfort jazdy. Brak drgań silnika i jego niemalże bezgłośna praca sprawiają, że na nowym asfalcie czułem, jakbym unosił się nad ziemią. Jazda jest niezwykle płynna. O tak! Pływanie. To słowo bardzo dobrze oddaje to, co czułem – jakbym spokojnie płynął otoczony ze wszystkich stron ciszą. Potwierdzeniem tej bezgłośnej pracy Mazdy MX-30 były miny mijanych rowerzystów, całkowicie zaskoczonych tym, że nadjechał samochód. Wnętrze tego modelu, wykończone z niebywałą dbałością o detale, sprawia, że aż nie chce się wysiadać, zwłaszcza gdy z głośników Bose rozbrzmiewa ulubiona muzyka.

Mazda MX-30
Samochody elektryczne burzą schematy. Zmieniają świat, do którego się przyzwyczailiśmy. Przysłuchując się dyskusjom o tych pojazdach, odnoszę wrażenie, że kierowcy chcą za wszelką cenę dopasować je do swoich upodobań i przyzwyczajeń. Nie tędy droga. Trzeba zapomnieć o myśleniu, że można dostosować elektryka do swoich starych przyzwyczajeń. Tak jak Mazdy MX-30 nie napędza benzyna, olej czy gaz, tak myśli o tym samochodzie nie może napędzać spojrzenie przez pryzmat tego, co znamy. Elektryk zmusza użytkownika do odpowiedzi na kilka fundamentalnych pytań. Uzyskując odpowiedzi, rośnie świadomość, o której już wspomniałem. Po krótkiej analizie można szybko zorientować się, czy to odpowiednia opcja dla mnie i co wybór elektryka zmieni w moim życiu.
Przed stu laty stacje benzynowe były rzadkością. Ludzie w dorożkach ze zgorszeniem patrzyli na jadących pierwszymi samochodami. Dzisiaj wiemy, jak potoczyła się historia tego rozwoju, a stacje benzynowe spotykamy co kilka kilometrów. Wybierając dzisiaj Mazdę MX-30, trzeba mieć świadomość, że zmiany infrastruktury i myślenia dopiero się rozpoczęły. Potrzeba trochę czasu, aż ta rewolucja nabierze rozpędu. A nabierze z pewnością. Myślę, że warto obserwować zmiany, sunąc bezgłośnie po buspasach w zatłoczonych centrach miast. Mazda, jak zawsze, wychodzi naprzeciw tym, którzy chcą być w peletonie. To miłe uczucie, kiedy dotykając przycisku „Power” w samochodzie, ma się świadomość, że jest się częścią cywilizacyjnej zmiany.

Zobacz najnowsze wpisy na blogu