NA TROPIE PANA SAMOCHODZIKA

Długość trasy: 121 km
Orientacyjny czas trwania: 1 dzień

Kto nie słyszał o przygodach Pana Samochodzika? Miłośnicy książek Zbigniewa Nienackiego doskonale znają barwne opowieści znad pięknych okolic Jezioraka. Kiedy tylko znalazłem się na Wzgórzach Dylewskich i spojrzałem na mapę, wiedziałem, że chcę zobaczyć z bliska to jezioro, które zainspirowało autora do stworzenia tak intrygujących przygód. A najlepiej będzie, jak objadę je dookoła i zobaczę wszystkie najciekawsze miejsca. No to w drogę!

Początek trasy wyznaczył szczyt Dylewskiej Góry. Jest to najwyższy punkt Wzgórz Dylewskich i całej północno-wschodniej Polski. Wznosi się na wysokość 312 m n.p.m. W pobliżu znajduje się rezerwat przyrody „Jezioro Francuskie”. Ochroną zostały objęte torfowiska otaczające akwen, a także wiekowy las bukowy porastający brzegi. W rezerwacie występuje także relikt z epoki lodowcowej, czyli wierzba borówkolistna. Przydomek „francuskie” jezioro zyskało po tragicznych wydarzeniach z czasów wojen napoleońskich, kiedy to w jego wodach utopiono za karę żołnierzy francuskich, którzy mieli skrzywdzić miejscową dziewczynę. Samochodem dojedziemy w pobliże wieży widokowej na szczycie góry. Następnie można podążać albo szlakiem rowerowym, albo ścieżką dydaktyczną. Obie trasy malowniczymi jarami i wąwozami prowadzą w dół do jeziora. Jego brzegi są trudno dostępne i tylko z jednej strony znalazłem ścieżkę, którą bez tratowania przyrody można zejść nad wodę. Będąc nad jeziorem, widać, jak bardzo pofałdowany jest ten teren. To wszystko sprawka lodowca, który w czasie ostatniego zlodowacenia, nazywanego bałtyckim, ukształtował rzeźbę tego terenu. W lesie wypełnionym szumem liści oraz śpiewem ptaków trudno wyobrazić sobie, z jaką siłą lodowiec działał w tym miejscu przed tysiącami lat. Lądolód vistuliański pozostawił sporo śladów swojej działalności – rynnowe jeziora, wzgórza morenowe czy przecinające je wąwozy. Na samym początku spaceru do Jeziora Francuskiego zobaczyć można plenerowe „muzeum”, w którym przeważają głazy narzutowe przyniesione przez lód. Wędrowały w lodzie ze Skandynawii, a kiedy nastąpiło ocieplenie, na zawsze osiadły w polskiej ziemi.

Po spacerze wróciłem do głównej drogi, którą udałem się do Pietrzwałdu. Skręciłem w lewo i przez wieś Zajączki dojechałem do Glazontów. Tam zrobiłem krótki przystanek przy zabytkowym moście kolejowym. Pochodzi on z początku XX w. i służył pociągom jeżdżącym na trasie z Działdowa do Ostródy. Obecnie pełni rolę punktu widokowego. W Glaznotach zobaczyć można także bardzo ciekawy zabytek sakralny, którym jest kościół z XIV w. W dalszą podróż udałem się drogą nr 537, którą dotarłem do Klonowa. Minąłem Lubawę, wjechałem na chwilę na drogę nr 15 i szybko zjechałem z niej na drogę nr 536 prowadzącą do Iławy. Wjeżdżając od tej strony do miasta, zatrzymałem się na chwilę przy zabytkowym budynku dworca kolejowego wybudowanego na początku XX w. Jest to ciekawa neogotycka bryła, w której wnętrzu warto zwrócić uwagę na sufit w hali głównej, gdzie znajdują się ciekawe malowidła z motywami herbowymi i roślinnymi.

Do Jezioraka dojechałem od ul. Chodkiewicza, gdzie znajduje się Port Iława. Wyszedłem na plażę miejską „Prawdziwka”, spojrzałem na północ i rozpocząłem przygodę, którą zaplanowałem na 4 godziny. W tym czasie chciałem objechać dookoła jezioro i wrócić w to samo miejsce. Plan by się powiódł, gdyby nie skok w bok do rezerwatu przyrody „Jasne”, ale o tym za chwilę. Teraz trochę o samym Jezioraku, czyli kilka suchych faktów, jak na temat wodny przystało. To najdłuższe jezioro w Polsce osiąga 27,45 km. Urody dodaje mu to, że jest stosunkowo wąskie do długości, ponieważ w najszerszym miejscu rozlewa się na przestrzeni 2,4 km. Również głębokość postanowiła pójść w ślady szerokości i w kontraście do długości średnio wynosi tylko około 4 m, a maksymalnie dno znajduje się 12,9 m pod wodą. Zachodni brzeg jeziora porośnięty jest lasami, przez co dojście do niego jest mocno utrudnione i dopiero w części północnej znaleźć można miejscowości, z których jest widoczne. Wzdłuż wschodniego brzegu ciągnie się gęstsza linia zabudowy, ale niestety dostęp do wody ograniczają tam tereny prywatne. Jezioro ma bardzo ciekawie rozwiniętą linię brzegową z licznymi zatoczkami i półwyspami. Na jego powierzchni znajduje się aż 16 wysp różnej wielkości. Największa z nich to Wielka Żuława, która jednocześnie jest jedną z większych śródlądowych wysp w Polsce.

Tyle teorii, czas ruszać w drogę. Pierwszy przystanek zaliczyłem jeszcze w Iławie, ponieważ zainteresowała mnie nazwa plaży „Dzika”. Na miejscu okazało się jednak, że sporo jej brakuje do tej nazwy, chociaż jest to miejsce bardzo klimatyczne, nawet dużo bardziej niż plaża przy porcie. Pierwszy przystanek na jeziorem zaplanowałem w Makowie. Bez problemu znalazłem schody prowadzące do skarpy, po których zszedłem nad brzeg. Niestety nie ma tam zbyt wielu możliwości poruszania się, ponieważ dookoła są same tereny prywatne. Rzuciłem więc okiem na jezioro i leśną drogą pojechałem dalej w kierunku Karczmiska, gdzie na kanale znajduje się most między Jeziorakiem a jeziorem Dauby. Już w XVI w. ta niewielka wieś widniała na mapach pod nazwą Kraggenkrug. Źródła historyczne mówią, że już w XVII w. funkcjonowała tam karczma, z której ochoczo korzystali podróżnicy przeprawiający się przez kanał.

Jadąc dalej, musiałem na chwilę oddalić się od jeziora, bo tylko tak biegną drogi w kierunku wsi Wieprz i dalej na wyspę Bukowiec. Wyjeżdżając ze wsi Śliwa, szybko przestałem żałować tego objazdu, ponieważ do celu prowadziły mnie tak piękne aleje drzew, jakich w życiu nie widziałem. Na wyspę udałem się pieszo po grobli. Kiedy wróciłem było już samo południe, a okoliczne widoki nie zrobiły na mnie zbyt dużego wrażenia. Udałem się więc w kolejne miejsce, które zaznaczyłem sobie na mapie. Tu ważna uwaga: ten skok w bok jest tylko dla samochodów z wyższym zawieszeniem i najlepiej z napędem 4×4. Wszystko dlatego, że droga, początkowo szutrowa, z każdym metrem przeradza się w coraz bardziej leśną, a liczba dziur i nierówności rośnie wprost proporcjonalnie do pięknych widoków za oknem. Przeprawiałem się tam nie bez powodu. Chciałem odnaleźć ślady po dawnej pruskiej wsi Pomehlen, która jeszcze pod koniec XVIII w. składała się z 11 gospodarstw. Obecnie pod spolszczoną nazwą Pomielin nie sposób dojrzeć nawet pozostałości budynków w zaroślach. Tylko skarłowaciałe drzewa owocowe mówią o tym, że było tam kiedyś życie. Powtarzam jednak, że dojazd do tego miejsca jest wymagający, a po krótkiej wizycie w Pomielinie i tak wróciłem do drogi Wieprz – Śliwa i udałem się do wsi Dobrzyki, które z moich obserwacji są najdalej wysuniętym puntem Jezioraka na północ. Przedostałem się tym sposobem na zachodni brzeg i pojechałem do wsi Matyty, żeby zobaczyć Cieśninę Matycką. Podobnie na chwilę zajrzałem na plażę w Jerzwałdzie położonym nad Jeziorem Płaskim, które łączy się z Jeziorakiem. Mój pierwotny plan zakładał trzymanie się brzegu, ale na opłotkach wsi Jeziorno postanowiłem odejść od tego założenia. To wszystko za sprawą Jeziora Jasnego. Znajduje się ono na terenie rezerwatu przyrody „Jasne”, w którym sąsiadują ze sobą dwa różne i zarazem bardzo ciekawe ekosystemy. Pierwszym z nich jest ubogie we florę i faunę Jezioro Jasne. Natomiast drugie, Jezioro Lube, jest jego totalnym przeciwieństwem. W okolicach wsi Jeziorno z parkingu przy drodze można ścieżką przejść przez las aż nad brzeg jeziora, którego wody są krystalicznie czyste. Funkcjonuje ono zamiennie pod nazwą Jezioro Czyste lub Jasne, ale obie te nazwy bardzo trafnie oddają jego klimat. Stojąc na skraju brzegu, można na odległość kilku metrów bez problemu dostrzec piaszczyste dno. Według pomiarów światło przebija się w nim przez wodę na głębokość około 15 m. Docierając natomiast nad pobliskie Jezioro Lube, od razu można zauważyć, że jest ono gęsto zarośnięte przez lilie wodne, a na torfowiskach przy brzegu rośnie rosiczka okrągłolistna, turzyca czy mech torfowiec. To wszystko skusiło mnie na tyle, że wybrałem się na ponadgodzinny spacer po lesie.

Wracając na trasę, bardzo chciałem dostać się do miejsca, w którym Jezioro Płaskie łączy się z Jeziorakiem. Odnalazłem na mapie miejsce obok wsi Jeziorno i dojechałem tam najgorszą z możliwych dróg, czyli zarośniętą i dziurawą. Na miejscu okazało się, że jest też nieutwardzona, ale dużo lepsza droga, która prowadzi do wsi Siemiany. Do tego miejsca sugeruję dojechać właśnie w ten sposób, nadkładając kilka kilometrów. Jadąc dalej przystanąłem na chwilę w Siemianach przy wieży widokowej i zszedłem na plażę „Na skarpie”, która zasadniczo powinna nazywać się „Pod skarpą”. Z mapy jasno wynikało, że dla miłośnika slow drivingu od tego miejsca dostęp do brzegu będzie bardzo utrudniony. Drogi, choć są na mapie, to często w rzeczywistości są to drogi leśne z zakazem wjazdu. Nie chciałem zostać gwiazdą fotopułapek w nadleśnictwie, więc podarowałem sobie dalsze poszukiwania. Tylko raz jeszcze zjechałem w stronę jeziora, kierując się do osady Łanioch, gdzie jak się okazało, znajduje się ośrodek wypoczynkowy TVP. Tam w jednym miejscu udało mi się dojść do jeziora, ale nie wiem, czy do końca legalnie, ponieważ przeszedłem przez pole namiotowe, które choć było oznakowane, to nie było ani ogrodzone, ani dozorowane.

W Szczepkowie wjechałem na drogę nr 521, która zaprowadziła mnie do Iławy. Skręcając na drogę nr 16, dotarłem do portu i miejsca, w którym rozpocząłem przygodę. Koło się zamknęło, plan został wykonany i to z nawiązką. Ale co z tym Panem Samochodzikiem? Dom, w którym mieszkał Zbigniew Nienacki, minąłem w Jerzwałdzie, ale wyglądał na zamknięty, więc nawet się nie zatrzymałem. Myślę, że odnalazłem w tej okolicy to, co najważniejsze, czyli piękno przyrody, które tak fascynowało pisarza. Tego przecież szukałem. Jeziorak jest miejscem wyjątkowym. Tym, co urzekło mnie w nim najbardziej, jest panująca tu równowaga. Nawet plaże miejskie w Iławie nie emanują butą czy przepychem. W wielu miejscach nad brzegiem jeziora spotkać można osady domków rodem z PRL-u. Mijane po drodze wsie są jak kopie jedna drugiej. Nic się tam nie wywyższa ani nie odstaje. Równowaga, konstans i harmonia. Natura współistnieje z człowiekiem. To wszystko sprawia, że kilometry mijają, a za oknem samochodu panuje cały czas ten sam spokój. Na końcu trasy pojawia się nawet pewne rozczarowanie, że już po wszystkim, że to już koniec. Na szczęście można sięgnąć do książek Zbigniewa Nienackiego, który pokochał to miejsce, i w domowym zaciszu wrócić nad brzeg Jezioraka, gdzie tak cudnie trzciny falują na wietrze.

Zobacz najnowsze wpisy na blogu