UCIECZKA Z MORDORU

Długość trasy: 115 km
Orientacyjny czas trwania: 1 dzień

W podziemnym warszawskim parkingu przy ul. Postępu rozległ się miły dla ucha warkot odpalanego silnika. Wystarczyło, że przycisnąłem „start” i obudziłem ze snu 184 konie mechaniczne pod maską mazdy MX-5. Wyjechałem na powierzchnię i stwierdziłem, że nad głową mam za mało nieba. Przesłaniały go szklane ściany Mordoru. Nawet Tolkien nie wpadłby na to, że wymyślona przez niego nazwa mrocznej krainy tak przypadnie do gustu warszawiakom i na stałe zagości w miejskim żargonie. Wyjechałem trochę bez planu, ale za to z pomysłem. Chciałem wyrwać się choć na kilka godzin i przejechać taką trasą, którą polecić mogę każdemu, kto postanowi wyskoczyć z biura, żeby zmienić perspektywę i przewietrzyć umysł. Postanowiłem, po pierwsze, poczuć radość z jazdy, po drugie – zobaczyć coś nowego, po trzecie – złapać kontakt z naturą. I to wszystko w 4 godziny, żeby przed 15.00 wrócić do biura. Czy to mogło się udać?

Sztuka naścienna
Spontan to spontan, więc nie chciałem zwiedzać muzeów czy galerii sztuki, które więziłby mnie w murach i ograniczały godzinami otwarcia. Postawiłem więc na sztukę uliczną. Naścienną dokładnie, bo tym właśnie są murale. Sypialnia Warszawy, jak przyjęło się mówić o Ursynowie, ma w tym temacie całkiem sporo do zaoferowania. Malowidła pojawiają się na osiedlowych ścianach od 2016 r. i trzeba przyznać, że są promykami nadziei wśród domów z betonu. Z każdym rokiem murali przybywa coraz więcej. Są różnych rozmiarów: od zajmujących całe ściany wieżowców po zmyślnie umieszczone w zakamarkach budynków. Nawiązują do historii, jak np. mural z Pileckim przy ul. Rotmistrza Witolda Pileckiego 111, czy do przeszłości Ursynowa – scenerii serialu „Alternatywy 4” Stanisława Barei – jak mural „Anioł” przy ul. Kazury 10. Ja wybrałem dwa dzieła, które przewijają się we wszystkich opracowaniach o Ursynowie. Pojechałem zobaczyć „Śpiącą Syrenkę” przy ul. Teligi 2 i do „Wiosenną dziewczynę z kwiatami we włosach” przy ul. Małej Łąki 7. W ciągu dnia parkingi dokoła były puste, podobnie jak ulice, więc bez problemu spotkałem się ze współczesnym wydaniem sztuki naściennej, po czym pojechałem dalej. Kierunek Gassy!

Rejs
Przebiłem się osiedlowymi uliczkami przez Kabaty i dojechałem do drogi w kierunku Konstancina-Jeziorny. Tam wjechałem na drogę nr 721, którą dotarłem do drogi nr 712. Ona zaprowadziła mnie prosto na przystań promu rzecznego kursującego między Gassami a Karczewem. Tu mała uwaga dla tych, którzy trafili na ten tekst w okresie od końca listopada do początku kwietnia. Według informacji na stronie przewoźnika prom w tym okresie nie kursuje, ale z drugiej strony można przeczytać, że wszystko uzależnione jest od stanu wody. Płynąc przez Wisłę, gdzieś w połowie przeprawy, można wreszcie poczuć ten stan, jakby ktoś nacisnął w głowie przycisk „reset”. W odmętach wody ginie cały miejski zgiełk, a czas cudownie zwalnia. W Karczewie pojawia się pierwsza sposobność do krótkiego spaceru. Odjeżdżając kawałek od przystani, warto zatrzymać się na wysokości pierwszego wyraźnego skrętu leśnej drogi w lewo. Można nią przejść do ścieżek biegnących wzdłuż Wisły. Przy większym zapasie czasu dojdzie się aż do ujścia rzeki Świder na obrzeżach Otwocka. W opcji minimum wystarczy znaleźć drogę biegnącą do rzeki. Z dość wysokiego brzegu podziwiać można piękne piaskowe wyspy na Wiśle.

Las
Z Karczewa drogą nr 801, biegnącą równolegle do Wisły, dojechałem do drogi nr 50. Skręciłem w lewo i po chwili znalazłem się w samym sercu Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Lasy zajmują ponad 70% jego powierzchni. Jeszcze w XVIII w. w tym miejscu rozciągała się Puszcza Osiecka. Sam park podzielony jest na dwie części, które rozdziela miasto Otwock i rzeka Świder. W północnej części znajduje się rezerwat przyrody „Las im. Króla Jana III Sobieskiego”. Udając się na południe, zobaczymy m.in. Bagno Całowanie, które jest jednym z największych torfowisk na Mazowszu, a także malownicze Goździkowe Bagno z siecią kładek i pomostów. Tym, którzy już snują romantyczne domysły, od razu wyjaśnię, że obie nazwy pochodzą od miejscowości, w pobliżu których leżą bagna: Całowanie i Gózd. W wybranej przeze mnie opcji zwiedzania samochodowego udałem się dalej, by zobaczyć niebanalną wieś Ponurzyca. Założona została w samym sercu lasu, a jej zabudowa podzielona jest na kilka kolonii ulokowanych na wzgórzach lub w obniżeniach terenu. W pobliżu znajduje się tzw. Czarci Dół, czyli zbiór głazów, które jak przypuszczają historycy, są pozostałością po dawnym cmentarzysku. Ze wzgórz w Ponurzycy roztaczają się przepiękne widoki na Dolinę Wisły. W parku wytyczono również wiele ścieżek dydaktycznych, m.in.: „Łabędzim szlakiem”, „Wśród bobrów” czy „Celestynowskie rezerwaty”, a więc każdy znajdzie coś dopasowanego do swoich upodobań i możliwości czasowych.

Historia
Słońce zdecydowanie przekroczyło już linię południa. Przejechałem przez Wisłę mostem w Górze Kalwarii i kiedy już miałem zamiar skręcić w kierunku Warszawy, pomyślałem, że zajrzę jeszcze na chwilę do Czerska. Początkowo nie brałem tego pod uwagę, ponieważ ruiny zamku są obecnie w remoncie, ale liczyłem, że uda się coś zobaczyć. Z ziemi się nie udało i tylko dzięki możliwości obejrzenia okolicy z drona mogłem przez chwilę zachwycić się tym malowniczym miejscem. Na zboczu stromej skarpy przed wiekami stanął zamek książąt mazowieckich. Ta gotycka budowla została wzniesiona na przełomie XIV i XV w. Zamek powstał na miejscu grodu drewniano-ziemnego, którego początki sięgają XI w. Ceglaną budowlę kazał wznieść książę mazowiecki Janusz I Starszy. Budowa trwała w latach 1388-1410. W 1526 r. tereny te włączono do Królestwa Polskiego, a zamek przeszedł pod jurysdykcję króla. W jego bryle pojawiły się cylindryczne wieże, a w kolejnych latach drewniana zabudowa dziedzińca została zamieniona na murowaną. Wzniesiono tzw. rezydencję Bony. Potop szwedzki nie ominął Czerska i w 1656 r. zamek został poważnie uszkodzony. Wiek XVIII przyniósł nieudane próby remontu i przeznaczenia budowli na siedzibę sądu i archiwum, ale nigdy nie udało się tego pomysłu sfinalizować. Czas rozbiorów Polski i rządy Prusaków sprawiły, że mury zostały rozebrane, a zamek pozostał w stanie trwałej ruiny. Do naszych czasów zachowały się trzy wieże: Bramna, Zachodnia i Południowa, a także większość murów okalających dawne wały grodu ziemnego. Obecnie zabytkiem opiekuje się Ośrodek Kultury w Górze Kalwarii, który udostępnia go zwiedzającym. O tym, czy jest już możliwość zwiedzania zamku po remoncie, najlepiej dowiedzieć się na stronie zamekczersk.pl.

Powrót
Brama do garażu się podniosła, a ja zostawiłem światło dzienne na zewnątrz. Zgasiłem silnik po 115 km, które pokonałem w niecałe 3 godziny. Dodając do tego czas poświęcony na krótkie spacery i kawę na stacji, okazało się, że cała podróż trwała 4 godziny i 30 minut. Do najmniej przyjemnych odcinków zaliczam przejazd z Czerska przez Piaseczno do Warszawy. Najbardziej urokliwy był czas od momentu wjechania na prom aż do wyjazdu z Ponurzycy. Trasa ma przeróżne oblicza – typowo miejskie w części ursynowskiej, wodne w czasie rejsu przez Wisłę, leśne w Mazowieckim Parku Krajobrazowym i codzienne w czasie powrotu do miasta w rosnących z każdą minutach korkach. To jednak nie odebrało mi radości z tej krótkiej przerwy. I gdyby nie jesienne liście, które po drodze przez otwarty dach wpadły do środka mazdy MX-5, to nic by nie zdradzało mojej mikrowycieczki. Można by pomyśleć, że właśnie wróciłem z kolejnego spotkania służbowego. Teraz wiem, że z Mordoru zawsze można zrobić mały wypad za miasto, co całkowicie zmienia podejście do dnia, do reszty tygodnia, a nawet do całego miesiąca. Chociaż na chwilę, ale warto!

Zobacz najnowsze wpisy na blogu