ŁÓDZKIE PO NOWEMU
Łódź da się lubić. Trzeba znaleźć na nią sposób i dać jej szansę przechylenia szali w pozytywną stronę. Jest tam wiele niezmiennych od lat mankamentów – dziurawe drogi, walące się budynki w środku miasta i wieczny problem z parkowaniem. Na drugim biegunie jest jednak genialnie wykorzystana przestrzeń miasta, w której street art czuje się jak ryba w wodzie. Nie znam drugiego miasta w Polsce z taką ilością murali i instalacji artystycznych na ulicach. Kolejny raz, wybierając się do Łodzi postanowiłem dotknąć trzech aspektów, bez których to miasto nie mogłoby istnieć – przemysłowej przeszłości, kinematografii i sztuki współczesnej.
Jak w pigułce zrealizowałem plan? Wybrałem nocleg w „Łódzkim Pałacyku”, w pokoju osadzonym w epoce dawnych fabrykantów. Postanowiłem odwiedzić Muzeum Kinematografii, a szukając sztuki współczesnej na ulicach miasta posiłkowałem się profilem instagramowym „lodzstreetart”. Plan był dobry, a w jego realizacji pomagała mi w 100% elektryczna Mazda MX-30, co dodawało tej podróży wyjątkowego klimatu. Jeździłem bowiem typowo miejską Mazdą po typowym polskim mieście, ale odkrywałem w nim i jego okolicach mniej znane rewiry.
„Łódzki Pałacyk” polecić mogę każdemu, kto ceni piękne, stare wnętrza. Budynek od lat wkomponowany jest w ulicę Żeromskiego. Wnętrza dzielą się na część z pokojami pałacowymi i hostel. Noc postanowiłem spędzić w pokoju pod patronatem Karola Scheiblera, jednego z największych łódzkich przemysłowców w XIX wieku.
Muzeum Kinematografii z jednej strony mnie zachwyciło, ale z drugiej strony pozostawiło spory niedosyt. Z wielkim smutkiem zobaczyłem, że doszedłem do końca wystawy. Spodziewałem się czegoś więcej i przy wyjściu doinformowałem się, że w planach na jesień 2021 roku jest otwarcie kolejnych sal wystawowych. Chcąc w zarodku zgasić rozczarowanie wyszedłem z muzeum prosto do Parku Źródliska III i udałem się w stronę Księżego Młyna. Jest to pięknie zachowana część dawnej Łodzi, w której zachowały się oryginalne budynki mieszkalne wybudowane dla pracowników fabryk. Króluje tam czerwona cegła, bruk i iście łódzki klimat.
Street art po łódzku to przede wszystkim murale. Są wkomponowane w żywą tkankę miasta i żyją tak długo, jak pozwala na to tynk i otoczenie. Wiele z tych dzieł sztuki, które oglądałem w 2016 roku zniknęło bezpowrotnie, a inne zostały przesłonięte przez nowe budowle, ale tak wygląda właśnie życie murali. Dzielą żywot tynku na którym są namalowane. Wyszukałem informacje o kilku nowych i udałem się na rajd po mieście w poszukiwaniu tych naściennych malowideł. Jest to świetna okazja do zapuszczenia się w mniej znane zakamarki Łodzi.
Kolejnego dnia postanowiłem na własne oczy zobaczyć co wspólnego mają: Łódź, rzeka Pilica i Zalew Sulejowski…
Nim dotarłem nad spiętrzone zaporą wody Pilicy zajrzałem do Piotrkowa Trybunalskiego. Zaparkowałem przy dworcu PKP i rozpocząłem zwiedzanie od podziwiania zabytku techniki, czyli wieży wodnej wysokiej na 50 m. Ulicą Słowackiego udałem się na piotrkowski rynek. Po drodze minąłem XVII-wieczny barokowy klasztor O. Bernardynów. Na starym mieście zobaczyć można około 140 XIX-wiecznych zabytkowych kamienic (np. ul. Szewska, ul. Farna). Wychodząc z rynku ul. Zamkową doszedłem po chwili do wieży mieszkalnej, czyli Zamku Królewskiego w ciekawym stylu gotycko-renesansowym (obecnie miejskie muzeum). Zainteresowała mnie reklama Muzeum Piwowarstwa w Centrum Edukacji Browarniczej (ul. Szewska 2). Wizyta w nim okazała się bardzo pouczająca i ciekawa. To tak naprawdę browar do góry nogami – w przenośni i dosłownie, bo aparaturę browaru rzeczywiście zamontowano odwrotnie. Istotniejsze jest to, że wizyta w tym miejscu wywraca do góry nogami myślenie o piwie. Ciekawą opcją zwiedzania jest spacer trasą turystyczną „Filmowy Piotrków”, ukazującą piotrkowskie plenery, które możemy odnaleźć w wielu polskich filmach.
W ciągu przeszło 60 lat, od 1957 roku Piotrków Trybunalski wielokrotnie był miejscem pracy ekip filmowych, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Nad Strawą zrealizowano zdjęcia do ponad 20 filmów, w tym 8 seriali, 1 filmu krótkometrażowego i 19 filmów pełnometrażowych – 15 polskich, 4 zagranicznych. Piotrków gościł znakomitych reżyserów, operatorów, scenografów i aktorów. Również mieszkańcy miasta wielokrotnie brali udział w realizacji filmowych produkcji.
Z Piotrkowa Trybunalskiego drogą nr 74 i pojechałem do Sulejowa. W tym niewielkim miasteczku nad Pilicą warto odwiedzić dawne opactwo Cystersów. Można zobaczyć tam pięknie zachowany i odrestaurowany romański kościół pw. św. Tomasza. Do dzisiaj przetrwały jedynie fragmenty murów, ale za to pięknie prezentują się baszty: Opacka, Attykowa, Krakowska, Rycerska, Mauretańska czy Muzyczna. Po spacerze w średniowiecznych wnętrzach ruszyłem nad pobliski zalew. Swoją nazwę wziął od Sulejowa. Po wybudowaniu tamy w 1974 r. wody Pilicy zostały zatrzymane. Powstał Zalew Sulejowski, który poza funkcjami czysto hydrologicznymi stał się ulubionym miejscem wypoczynku dla wędkarzy, żeglarzy i miłośników wszelakich sportów wodnych. Wznosząca się na 16 m zapora ma 1200 m długości. Linia brzegowa jeziora liczy ponad 55 km. W momencie budowy była to niezwykle ważna i strategiczna inwestycja, która miała poprawić stosunki wodne w oddalonej o 50 km Łodzi. Rurociąg długi na 36 km o średnicy 1,6 m miał transportować wodę do Kalinka. Następnie rurą o średnicy 2,2 m woda dostawała się do Łodzi. Po upadku łódzkiego przemysłu rozmach z jakim wybudowano rurociąg okazał się niepotrzebny. Nie zmienia to faktu, że rozmiar inwestycji robi wrażenie i pokazuje, jak wielki potencjał miała przemysłowa Łódź jeśli zdecydowano, żeby wodę do niej dostarczać z oddalonego o 50 km zalewu.
Jak dotrzeć nad brzeg jeziora? Z klasztoru w Sulejowie ul. Ustronną dojechałem do wsi Błogie Rządowe. Tam skręciłem w kierunku Zarzęcina. Trzymając się cały czas głównej drogi dojechałem nad sam brzeg. To idealne miejsce do odpoczynku nad wodą. Niestety w letnie weekendy panuje tutaj ogromny ścisk i gwar. Drugim miejscem gdzie można dotrzeć nad samą wodą jest Karolinów. Tam warto zatrzymać się na terenie N1Surf, czyli szkoły windsurfingu. Polecam też malowniczą plażę we wsi Tresta. Jadąc dalej dojechałem do Smardzewic, gdzie zobaczyć można konstrukcję tamy. W Smardzewicach polecam również zajrzeć do restauracji „Dworek Biały Domek” (ul. Zacisze 24) z pyszną polską kuchnią. Zatrzymałem się tam na noc w bardzo przytulnych i stylowych pokojach hotelowych w górnej części dworku. Kolejnego dnia z samego rana postanowiłem poznać drugi brzeg zalewu Sulejowskiego. Na ciekawe miejsca do spacerowania trafiłem dopiero w okolicach Barkowic i Murowańca. W tej ostatniej wiosce dotarłem na koniec leśnej drogi, która nagle urywała się w bagnie. Dalej poszedłem pieszo wąską ścieżką i doszedłem do miejsca w którym widać jak wody Pilicy i Luciąży wlewają się do Zalewu Sulejowskiego. To urokliwa okolica, ale gdyby nie wysokie kalosze to nie byłbym w stanie nic zobaczyć, bo teren był bardzo podmokły.
Wróciłem nad tamę i w dalszą podróż udałem się do Tomaszowa Mazowieckiego mijając teren kopalni odkrywkowej piasków kwarcowych. Dojechałem na parking przy ul. Modrzewskiego, gdzie aż roi się od drogowskazów kierujących do „Niebieskich Źródeł”. Po niedługim spacerze leśną drogą doszedłem do malowniczych źródeł krasowych, które dzięki efektowi rozproszonego światła słonecznego mają kolor niebiesko – błękitno – zielony. Utworzono w tym miejscu rezerwat przyrody, który chroni niezwykłości tego fragmentu doliny Pilicy. Nieopodal parkingu znajduje się bardzo ciekawy Skansen Rzeki Pilicy. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie eksponowana w nim bogata kolekcja kamieni młyńskich.
Znad Niebieskich Źródeł pojechałem do pobliskiej, malowniczej Spały. W okresie międzywojennym podejmowano działania, aby z tej niewielkiej osady uczynić letnią rezydencję prezydencką. Bywał tu Józef Piłsudski, Stanisław Wojciechowski czy Ignacy Mościcki. On również zapoczątkował tradycję ogólnopolskich dożynek (pierwsze obchody w 1927 r.). Dzisiaj Spała obok funkcji miejscowości wypoczynkowej kojarzy się głównie z Ośrodkiem Przygotowań Olimpijskich. Warto zatrzymać się chociaż na chwilę w parku, zobaczyć historyczny posąg żubra i przejść nad Pilicę. Okolica jest naprawdę urokliwa. Ze Spały warto pojechać do pobliskiej Konewki. Można zobaczyć tam unikatowy schron kolejowy o długości 380 m. Został wybudowany przez Niemców w czasie II wojny światowej.
Ostatnim punktem na mojej trasie był Inowłódz. Dojeżdżając do centrum warto skręcić w ul. św. Idziego i udać się do położonego na wzgórzu kościoła pw. św. Idziego. Pierwsze wzmianki o istnieniu świątyni w tym miejscu pochodzą z roku 1145. W samym miasteczku dogodnym miejscem do zaparkowania jest plac na ul. Stefana Czarnieckiego. Zwiedzanie rozpocząłem od wizyty w ruinach zamku z czasów Kazimierza Wielkiego. Z zamkowej wieży roztacza się piękny widok na miasteczko. W jego wnętrzach funkcjonuje muzeum, dom kultury i biblioteka. Z zamku ul. Tamka doszedłem nad Pilicę. Po drodze koniecznie trzeba zobaczyć budynek dawnej synagogi. Dzisiaj w jej dolnej części funkcjonuje sklep spożywczy. Idąc dalej docieramy nad brzeg rzeki i niewielką plażę. Stąd można wyruszyć na spływ kajakowy. Pilica na tym odcinku jest niezwykle malownicza i najlepiej podziwiać ją z perspektywy kajaka. Ciekawą opcją jest spływ ze Spały do Inowłodza (ok. 8 km, 3h).
Zachwycony tymi zakątkami województwa łódzkiego nie mogłem wyjść ze zdziwienia, że tyle razy mijałem te miejsca tuż obok. Jest to teren, który wymaga od turysty sporego zaangażowania. Łódź sama w sobie, żeby nie była męcząca musi być zwiedzana z pomysłem i planem. Okolice miasta, o czym przekonałem się na własnej skórze miejscami roją się od tradycyjnych atrakcji, a następnie przez wiele kilometrów wymuszają sporą pracę wyobraźni i umiejętności czytania mapy, żeby znaleźć coś godnego uwagi. Taka po prostu jest Ziemia Łódzka – piękna i nieoczywista.